Miały to być tylko nasze wewnętrzne, polityczne przepychanki.
Dziś sytuacja wydaje się zupełnie inna – choć Saryusz – Wolski nadal nie ma specjalnych szans na wybór (choć stał się oficjalnym kandydatem Polski), to coraz częściej zadawane jest pytanie czy aby na pewno ma je Donald Tusk.
Tomasz Bielecki pisze w „Gazecie Wyborczej”, że wybór Tuska na jedno z najwyższych stanowisk UE wbrew głosowi jego kraju byłby w Unii nie lada precedensem i budzi dyskomfort w kilku stolicach („Niemiecki kandydat” Tusk), Te boją się bowiem, że kiedyś spotka je to samo. Nie można więc wykluczyć, że pojawi się koalicja krajów promujących innego kandydata pod hasłem nieeskalowania konfliktu z Polską.
Anna Słojewska przypomina jednak w „Rzeczpospolitej”, że nie wszyscy kandydaci na wysokie unijne stanowiska byli wybierani jednomyślnie („Saryusz-Wolski bez szans”). Przykładowo, gdy na przewodniczącego Komisji Europejskiej wybierany był Jean – Claude Juncker, przeciwni był brytyjski premier David Cameron i premier Węgier Viktor Orban. Z kolei Federica Mogherini, wysoka przedstawiciel ds. polityki zagranicznej i bezpieczeństwa, została wybrana pomimo sprzeciwu Litwy, której nie podobał się jej stosunek do Rosji.
Z sondażu opublikowanego w dzisiejszej „Rz” wynika, że Saryusz-Wolski ma poparcie 27 proc. respondentów, podczas gdy Tusk aż 54 proc. Natomiast 19 proc. ankietowanych wolałoby zupełnie innego kandydata. Zdaniem Jędrzeja Bieleckiego z „Rz”, nasz rząd, nie popierający Tuska wbrew większości państw unijnych, może się znaleźć w bezprecedensowej izolacji („Polska oddala się od Unii”). Przywódcy Francji, Niemiec, Włoch i Hiszpanii spotykający się dziś w Wersalu, postawią prawdopodobnie na Unię wielu prędkości. A to osłabi naszą pozycję polityczną i gospodarczą, bo możemy np. znaleźć się w strefie, w której prowadzenie biznesu nie będzie już tak korzystne, jak w „sercu” Wspólnoty.