Wciąż wybuchają spory o uprawnienia pracodawcy do otwierania listów adresowanych do pracowników. Jeden z nich trafił nawet do Sądu Najwyższego. I ten uznał, że tajemnica korespondencji zasługuje na ochronę, a jej naruszenie może naruszyć dobra osobiste. W efekcie pracodawca wypłaci niemałe zadośćuczynienie – 40 tys. zł.
Cena zaufania
W sprawie, którą zajmował się SN, chodziło o prokurator i pismo o umorzonej dyscyplinarce (o podejrzenie ujawnienia tajemnicy o jednym ze śledztw). Było w nim stwierdzenie, że jej przewinienie polegało „na realizacji znamion przestępstwa, ale obecnie brak prawnych możliwości procesowego ustalenia, czy przestępstwo rzeczywiście zaistniało". Najgorsze, że pracownik prokuratury otworzył kopertę z dopiskiem do „rąk własnych" i upublicznił jej zawartość.
Prokurator wytoczyła prokuraturze proces o naruszenie dóbr osobistych. Wskazywała, że wpadła w stres z obawy, że może się stykać w pracy z osobami, które wiedzą o zarzuceniu jej przestępstwa.
Sąd Okręgowy, a następnie Apelacyjny w Łodzi ustaliły, że pomyłka nie obniżyła jej prestiżu, ale zasądziły 100 tys. zł zadośćuczynienia. Wskazały, że dorobek zawodowy, zaufanie współpracowników i tajemnica korespondencji zasługują na taką ochronę. Sąd Najwyższy tylko zmniejszył kwotę do 40 tys. zł.
– Zawinił pracownik prokuratury, który powinien znać zasady doręczeń i ich przestrzegać – wskazał sędzia SN Jan Górowski.