Aleksandra Słabisz z Nowego Jorku
Gdy w 2012 r. pojawiła się fotografia, na której Donald Trump Jr. i jego brat Eryk pozują z odciętym ogonem słonia i zabitym gepardem na afrykańskim safari, opinia publiczna wrzała z oburzenia, a Trump junior wzruszył ramionami i stwierdził: „jestem łowcą, a za to nie będę przepraszał".
W trakcie kampanii prezydenckiej zaś porównał uchodźców syryjskich do cukierków („skittles"), a narzekając na media, nawiązywał do komór gazowych. Niedawno zdenerwował londyńczyków, sugerując, że marcowe ataki terrorystyczne na Westminster Bridge to wina ich burmistrza.
W ubiegłym tygodniu Trump Jr., 39-letni syn amerykańskiego prezydenta, znalazł się w centrum skandalu związanego z wpływaniem przez Rosję na wynik ubiegłorocznych wyborów prezydenckich. Krytycy twierdzą, że jego zapał do kontaktów z rosyjskimi przedstawicielami w celu zdobycia informacji kompromitujących Hillary Clinton można określić jako „kryminalnie głupi". Zwolennicy natomiast bronią go twierdząc, że ujawniając swoje e-maile dotyczące spotkania, wykazał się odwagą i transparentnością.
„On się nie boi" — stwierdził cytowany w „Los Angeles Times" jeden z aktywistów z Illinois, który pracował z Trumpem Jr. w trakcie kampanii prezydenckiej. Jego zdaniem syn prezydenta dobrze zrobił, ujawniając wszystkie e-maile od razu, zamiast dawać mediom satysfakcję z ich odkrywania.