Przelew z Rosji, który może pogrążyć prezydenta USA

Jeden z rosyjskich oligarchów najbliższych Putinowi przekazał po wyborach prawnikowi Donalda Trumpa co najmniej 500 tys. dol.

Aktualizacja: 11.05.2018 07:16 Publikacja: 09.05.2018 19:38

Przelew z Rosji, który może pogrążyć prezydenta USA

Foto: AFP

Informację, która może okazać się ostatecznym dowodem, że w kampanii wyborczej miliarder współdziałał z Kremlem, ujawnił Michael Avenatti, adwokat aktorki porno Stormy Daniels. Pieniądze zostały przelane na to samo konto należące do Michaela Cohena, z którego przekazał on Daniels 130 tys. dol., aby nie ujawniła romansu, jaki miała kilka lat temu z obecnym prezydentem.

Dokumenty, na które powołuje się Avenatti, zostały już potwierdzone przez amerykańskie media, w tym CNN i „New York Timesa". Pokazują one, że fundusze zostały przekazane przez spółkę Columbus Nova kontrolowaną przez Wiktora Wekselberga. To czwarty najbogatszy człowiek w Rosji, który po upadku ZSRR zbudował majątek oceniany na 14 mld USD na inwestycjach w sektorach energetycznym, petrochemicznym i metalurgicznym.

Dziś jest blisko związany z Kremlem, ale jednocześnie figuruje na listach czołowych sponsorów Donalda Trumpa poprzez swojego kuzyna, Amerykanina Andrew Intratera (amerykańskie prawo nie pozwala cudzoziemcom finansować kandydatów w wyborach w USA).

FBI pod koniec kwietnia przeszukało już biura Cohena na polecenie specjalnego prokuratora Roberta S. Muellera III, który stara się ustalić, czy i jakie związki Trump utrzymywał z Kremlem. Wówczas jednak nie było jasne, jakie mogą być zarzuty pod adresem Cohena. Opublikowany w środę obszerny artykuł w „New York Timesie" pokazuje, że osobisty adwokat Trumpa wywodzi się z żydowskiej rodziny ocalałej z Holokaustu na Ukrainie. Od wielu lat jego partnerami w biznesie, w tym zarządzaniu flotą nowojorskich taksówek, także są emigranci z Rosji i Ukrainy. Sam Wekselberg, podobnie jak jego partner, najbogatszy Brytyjczyk sir Leonard Blavatnik, również wywodzi się z rodziny żydowskiego pochodzenia z Ukrainy. Miał on już wcześniej uczestniczyć w niedoszłym projekcie budowy Trump Tower w Moskwie.

Taki obrót sprawy powoduje, że nawet politycy i eksperci konserwatywnego skrzydła Partii Republikańskiej, jak Karlyn Bowman z American Enterprise Institute (AEI), zaczynają mieć wątpliwości, czy Trump rzeczywiście nie współdziałał z Kremlem, aby doprowadzić do porażki Hillary Clinton.

– Uprawnienia Muellera są tak szerokie, że nie wiadomo, kiedy przedstawi wnioski ze swojego śledztwa, za kilka tygodni, kilka miesięcy czy może kilka lat. Ale na razie media są całkowicie pochłonięte tą sprawą. To potęguje wrażenie chaosu, który bardzo zwiększa ryzyko, że republikanie stracą w wyborach uzupełniających w listopadzie już nie tylko większość w Izbie Reprezentantów, ale nawet w Senacie. Statystyki historyczne nie sprzyjają zresztą republikanom: średnio partia, która ma większość w Izbie Reprezentantów traci w wyborach uzupełniających 27 deputowanych. Tymczasem teraz ta większość ogranicza się do 23 posłów. Jedyne, co dziś sprzyja republikanom, to dobra koniunktura gospodarcza, ale to chyba nie wystarczy – mówi „Rzeczpospolitej" Bowman.

Także Barack Obama stracił większość w Kongresie dwa lata po wyborze na prezydenta. To w znacznym stopniu sparaliżowało jego kolejne sześć lat pracy w Białym Domu, choć bardziej w polityce wewnętrznej niż zagranicznej.

Sygnałem, jak bardzo Donald Trump może martwić się o swoją sytuację jest przyjęcie do jego ekipy prawników Emmeta Flooda, który bardzo przyczynił się do tego, że Bill Clinton nie został objęty procedurą impeachmentu, gdy wybuchła afera Moniki Lewinsky.

Do zespołu prawników prezydenta dołączył także w ub. tygodniu były burmistrz Nowego Jorku Rudy Giuliani, który wcześniej był prokuratorem generalnym w tym mieści i zna dobrze mechanizmy funkcjonowania amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości. Na razie jednak Giuliani stał się powodem dodatkowych kłopotów prezydenta. W amerykańskich mediach przyznał, że Trump zwrócił Cohenowi 130 tys. dol., jakie ten przekazał wcześniej Stormy Daniels. W ten sposób Giuliani chciał pokazać, że nie doszło do złamania prawa, bo środki te nie pochodziły z funduszy na kampanię wyborczą. Ale przy okazji przyznał, że prezydent osobiście chciał uciszyć gwiazdę porno.

Informację, która może okazać się ostatecznym dowodem, że w kampanii wyborczej miliarder współdziałał z Kremlem, ujawnił Michael Avenatti, adwokat aktorki porno Stormy Daniels. Pieniądze zostały przelane na to samo konto należące do Michaela Cohena, z którego przekazał on Daniels 130 tys. dol., aby nie ujawniła romansu, jaki miała kilka lat temu z obecnym prezydentem.

Dokumenty, na które powołuje się Avenatti, zostały już potwierdzone przez amerykańskie media, w tym CNN i „New York Timesa". Pokazują one, że fundusze zostały przekazane przez spółkę Columbus Nova kontrolowaną przez Wiktora Wekselberga. To czwarty najbogatszy człowiek w Rosji, który po upadku ZSRR zbudował majątek oceniany na 14 mld USD na inwestycjach w sektorach energetycznym, petrochemicznym i metalurgicznym.

Pozostało 80% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 764
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 763
Świat
Pobór do wojska wraca do Europy. Ochotników jest zbyt mało, by zatrzymać Rosję
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 762
Świat
Ekstradycja Juliana Assange'a do USA. Decyzja się opóźnia