Korespondencja z Nowego Jorku
W sobotę, sześć dni przed spotkaniem z prezydentem Korei Południowej Moon Jae-inem i kilka tygodni przed spotkaniem z Trumpem, Kim Dzong Un zadeklarował, że zawiesi próby jądrowe i testy rakietowe oraz zamknie miejsce, w którym zostało przeprowadzonych poprzednich sześć prób. „To bardzo dobra wiadomość dla Półwyspu Koreańskiego i całego świata – wielki postęp. Nie mogę się doczekać naszego szczytu" – napisał w sobotę Trump na Twitterze.
Donald Trump jest przekonany, że Korea Północna jest gotowa do rozbrojenia atomowego, a on doprowadzi go do końca. „Myślę, że odniesiemy sukces i rozmowy będą owocne" – powiedział Trump, zapowiadając, że będzie „negocjatorem otwartym na opcje", a jeżeli jego rozmowy z przywódcą Korei Północnej nie będą przebiegać pomyślnie, to po prostu je przerwie i wyjdzie.
Kim reformator
Wśród ekspertów ds. Korei Północnej zdania są podzielone. Specjaliści w Seulu są przekonani, iż Kim rzeczywiście sygnalizuje chęć rozbrojenia atomowego, bo liczy na pomoc gospodarczą, traktat pokojowy oraz gwarancje bezpieczeństwa od Waszyngtonu, czyli środki, które potrzebne mu są do odbudowania gospodarki kraju, tym bardziej że Kim już zaczął wprowadzać reformy rynkowe i inicjować boom budowlany w stolicy swego kraju. „Liczy na szybki wzrost ekonomiczny, jaki nastąpił w Chinach" – ocenia cytowany przez „New York Timesa" Lee Jong-seok, były minister ds. zjednoczenia z Korei Południowej.
Za oznakę chęci porozumienia niektórzy przyjmują to, że Kim Dzong Un powstrzymuje się od wypowiadania na pewne tematy, takie jak atak na Syrię, amerykańskie manewry wojskowe u wybrzeży Korei Południowej czy nominacja na doradcę ds. bezpieczeństwa narodowego Johna Boltona, znanego z ostrego podejścia do Korei Północnej. Jak zauważają komentatorzy, od momentu, w którym Trump zgodził się na spotkanie, reżim Kim Dzong Una przestał też nazywać USA „wrogim", a siebie „silnym atomowym mocarstwem". „To nie przypadek" – twierdzi Peter Ward, ekspert ds. Korei Północnej z Seoul National University, cytowany przez „Washington Post".