W środę media obiegła wiadomość: Sąd Apelacyjny w Warszawie zmienił wyrok, jaki zapadł wobec Lwa Rywina w pierwszej instancji. Kwestionowała go prokuratura. W efekcie zamiast półtora roku więzienia w zawieszeniu Rywin dostał karę ośmiu miesięcy pozbawienia wolności. Chodziło o proces w sprawie korupcji i fałszowania dokumentacji medycznej. Miało mu to pomóc w uniknięciu odbycia kary 2,5 roku więzienia z 2004 r. za pomoc w płatnej protekcji wobec Agory. Wygląda na to, że nie jest to ostatnie słowo w tej sprawie. Adwokat Rywina zapowiada bowiem, że złoży wniosek o uzasadnienie. Tak więc sprawa w formie kasacji może trafić jeszcze do Sądu Najwyższego. Niezależnie od emocji, jakie może budzić, warto wiedzieć, że apelacja jest od tego, by wyrok podważyć. Jeśli jest uzasadniona, a sąd odwoławczy nie zgadza się z orzeczeniem sądu pierwszej instancji, może racjonalnie zareagować. I tym razem tak się stało. Sąd apelacyjny skorzystał z rozdziału 49 kodeksu postępowania karnego poświęconego instytucji apelacji. Kodeks jasno precyzuje, co i kiedy może, a czego nie może zrobić sąd odwoławczy. I tak, nie może skazać oskarżonego, który został uniewinniony w pierwszej instancji lub w pierwszej instancji umorzono lub warunkowo umorzono postępowanie. Nie może też zaostrzyć wyroku poprzez wymierzenie kary dożywotniego pozbawienia wolności.

Co więc może? Nie zmieniając ustaleń faktycznych, sąd odwoławczy poprawia błędną kwalifikację prawną niezależnie od granic zaskarżenia i podniesionych zarzutów. Poprawienie kwalifikacji prawnej na niekorzyść oskarżonego może nastąpić tylko wtedy, gdy wniesiono środek odwoławczy na jego niekorzyść.

W wyniku apelacji sądowi nie wolno uchylić wyroku tylko z tego powodu, że jego uzasadnienie nie spełnia kodeksowych wymogów.

Gdy sąd zmienia lub utrzymuje zaskarżony wyrok w mocy, uzasadnienie sporządza się na wniosek strony. I właśnie w nim sąd odwoławczy ma wyjaśnić, czym się kierował, wydając wyrok, oraz dlaczego zarzuty i wnioski apelacji sąd uznał za zasadne albo niezasadne.