Przy stosowaniu europejskiego nakazu aresztowania (ENA) Polska najczęściej korzysta ze współpracy z Wielką Brytanią. Z najnowszych statystyk Prokuratury Generalnej (obecnie Prokuratury Krajowej) za 2015 r. wynika, że w ubiegłym roku najwięcej ściganych przez polską policję i prokuraturę zostało przekazanych właśnie z Wielkiej Brytanii – aż 120 osób. Drugie na liście są Niemcy – 57, a trzecia Holandia – 21. W drugą stronę, a więc z Wielkiej Brytanii, takich wniosków było zaledwie 14.
Nic się nie stanie
Polscy karniści bardzo chwalą skuteczność ENA, chociaż zgodnie twierdzą, że prokuratorzy zbyt często sięgają po niego w drobnych sprawach. Na liście zarzutów są kradzież roweru, niespłacona karta kredytowa, wyłudzenie ubezpieczenia czy jazda na rowerze po pijanemu. Kiedy Wielka Brytania opuści Unię Europejską, śledczy nie sięgną już po nakaz.
Co to oznacza dla ścigania przestępczości? Zdania są podzielone.
– Trudniej nie będzie. Mamy dziś państwa takie jak Szwajcaria, które nie należą do Unii Europejskiej, a mimo to na podstawie odrębnych umów stosują przepisy związane z europejskim nakazem aresztowania – uważa adwokat Damian Tomanek. Jego zdaniem, jeśli Wielka Brytania podpisze stosowne umowy o pomocy w ściganiu przestępczości, to sytuacja się nie zmieni.
– Gorzej będzie, jeśli tak się nie stanie – uważa Tomanek. – Wówczas pozostanie ekstradycja, a ta instytucja nie działa między państwami tak sprawnie jak ENA.