Przy olbrzymim zainteresowaniu dziennikarzy w Sądzie Okręgowym w Poznaniu rozpoczął się proces Adama Z. oskarżonego o zabójstwo Ewy Tylman (art. 148 par.1 kk.) w nocy z niedzieli, 22 listopada na poniedziałek 23 listopada 2015 r. Według śledczych w feralną noc Adam Z. i Ewa Tylman mieli wspólnie bawić się w kilku lokalach Poznania, a następnie mężczyzna miał odprowadzać do domu 26-letnią kobietę. W trakcie tej drogi doszło między nimi do scysji w wyniku której Ewa Tylman zaczęła uciekać. Adam Z. miał ją dogonić i zepchnąć z nadrzecznej skarpy. Następnie, nieprzytomną przeciągnął przez łąkę i wrzucił do Warty. Tym samym, zdaniem prokuratury, "godził się na to, że wskutek stanu nieprzytomności i stanu nietrzeźwości (...) oraz panujących warunków atmosferycznych, tj. niskiej temperatury, nastąpi jej zgon". Po odczytaniu zarzutu, przewodnicząca 5-osobowego składu sędziowskiego zapytała oskarżonego, czy przyznaje się do zarzucanego mu czynu i czy jest gotów składać wyjaśnienia oraz odpowiadać na pytania. Adam Z. stwierdził, że nie przyznaje się i oświadczył: "nie zabiłem Ewy Tylman". Następnie skorzystał z prawa odmowy wyjaśnień i zgodził się odpowiadać wyłącznie na pytania swoich obrońców. Wobec takiej decyzji sąd postanowił odczytać wyjaśnienia oskarżonego z postępowania przygotowawczego. W tej części rozprawy okazało się, że Adam Z. choć wcześniej niekarany i nienotowany przez policję, po 2 grudnia 2015 r. był wielokrotnie przesłuchiwany, ale tylko podczas zatrzymania przyznał się policjantom do zabójstwa swej koleżanki z pracy. Przyznanie to niemal natychmiast odwołał i później konsekwentnie nie przyznawał się do winy. Także we wtorek odwołał wszystkie swe wcześniejsze wyjaśnienia dotyczące tego, co wydarzyło się podczas drogi, po wyjściu z lokalu do brzegu Warty, którą przeszedł wraz z Ewą Tylman. Odpowiadając na pytanie swoich adwokatów utrzymywał, że wersje z wrzuceniem kobiety do rzeki wymusili na nim policjanci przesłuchując go o 5-tej rano po przewiezieniu go do Komendy Wojewódzkiej Policji. "Zostałem wplątany w sprawę, której nie popełniłem"- podkreślał. Trudno powiedzieć, czy te oświadczenia były szczere i prawdziwe. Proces ma charakter poszlakowy (brak świadków i bezpośrednich dowodów na to, że oskarżony przyczynił się do śmierci kobiety). To prokurator musi przekonać sąd, że ciąg poszlak jest spójny i logiczny, a także jednoznacznie wskazuje Adama Z. jako sprawcę inkryminowanego czynu.

Po pierwszym dniu rozprawy wątpliwości mogą budzić: brak wyraźnego motywu czynów oskarżonego oraz takie działania policji, jak udzielenie ochrony Adamowi Z. (miał mu zagrażać detektyw Rutkowski) w początkowej fazie śledztwa. Wtedy przez kilka dni miał być przetrzymywany, wbrew swej woli, gdzieś w okolicach Poznania. Z tej części rozprawy można wnosić, że linia obrony jest Adama Z. jest kilkutorowa. Po pierwsze, adwokaci chcą wykazać, że początkowo policja działała nieprofesjonalnie lub bezprawnie i nie były przestrzegane procedury. Adamowi Z. pierwotnie postawiono zarzut z art. 252 par. 1 kk, czyli zagrożony mniejszą karą czyn polegający na wymuszeniu okupu. Zmiana kwalifikacji prawnej na zarzut zabójstwa miała się odbyć w niejasnych okolicznościach, lub w nieprawidłowym terminie, co mogło mieć wpływ na zachowanie oskarżonego. Ponadto obrona przekonuje do ograniczonej poczytalności Adama Z. oraz podnosi fakt, że jest on homoseksualistą. We wtorek pokazano również zapisy dwóch eksperymentów procesowych. Pierwszemu z nich Adam Z. poddał się dobrowolnie i wtedy utrzymywał, że widział jak Ewa Tylman wpadła do wody. Zauważyć jednak trzeba, że eksperyment ten odbywał się w dzień i nie wiadomo, co było widać w nocy. Drugi eksperyment przeprowadzono nocą, ale pozoranci przemierzali inna trasę, a także w innym miejscu wrzucali kukłę do rzeki niż wynikało to z ustaleń. Oskarżony, na pytanie obrońcy, powiedział, że nie rozumie sensu tego działania. Oświadczył też, ze on nie postąpił tak wobec Ewy Tylman, jak w tym eksperymencie pokazano.

Rozprawa została przerwana do 17 stycznia. Wtedy przesłuchani będą m.in. policjanci, którzy uczestniczyli w śledztwie i słyszeli przyznanie się do winy Adama Z.