Bielan wypowiedział się w związku z wcześniejszą wypowiedzią Jarosława Gowina, który w kontekście wysokich nagród dla członków rządu wspominał czasy, gdy był ministrem i czasem miał problemy, aby wynagrodzenie wystarczyło mu do pierwszego. Potem Gowin przeprosił za swoje słowa, a Kukiz'15 zorganizował w Sejmie zbiórkę pieniędzy dla niego, do której zresztą dołączył się sam wicepremier przekazując następnie zebraną kwotę na cele charytatywne.
- To dobre pieniądze, da się żyć – mówił o swoich zarobkach, na poziomie 10 tys. zł netto miesięcznie Bielan.
Polityk podkreślił jednak, że zawodowo pracuje również jego żona. - Gdyby nie zarabiała, to przy dwójce dzieci byłoby gorzej w Warszawie, gdzie koszty życia są większe – stwierdził polityk.
Bielan stwierdził również, że obecnie wynagrodzenia w administracji publicznej są "zaburzone".
- Minister konstytucyjny i podsekretarz stanu powinni zarabiać więcej, niż podlegający im dyrektor departamentu. Dziś jest odwrotnie. Można się zastanowić jak to rozwiązać systemowo – mówił.