- Niech pani spróbuje seksu - miał powiedzieć pod adresem Pawłowicz Owsiak w czasie Przystanku Woodstock. - Poczuje pani motyle w brzuchu, poczuje pani rozluźnione plecy. Poczuje pani kwiat we włosach, a przez to w głowie też się może poukładać - dodał.
Teraz Owsiak zapewnia, że "nawet na krok nie cofnie swoich słów". Przypominając o zdobytym przez siebie "doświadczeniu psychoterapeutycznym", twórca Przystanku Woodstock i Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy tłumaczy, że w jego słowach o Pawłowicz "nie było złośliwości ani myślenia kategoriami seksistowskimi".
"Pomyślałem, że gdyby ktoś do mnie przyszedł i opowiadał o swoim znajomym i o jego zachowaniach, o jego reakcjach na otaczającą rzeczywistość, o sianiu nienawiści, o obrażaniu ludzi, o wypowiedziach na granicy odpowiedzialności prawnej, i gdyby ktoś mnie zapytał, jak pomóc takiej osobie, to pierwsze o czym bym pomyślał, co miałbym w głowie, co mogłoby pomóc, to element przyjaźni, miłości i przytulenia" - pisze. A następnie podkreśla, że seks jest dla niego równoznaczny z tym wszystkim.
"Jeżeli to nie pomoże, a mówię to jako osoba przygotowana do takich ocen, to istotnie, pozostaje już tylko kontakt z lekarzem" - pisze następnie Owsiak. I dodaje, że zaproponowałby to "każdemu sfrustrowanemu, z wiecznym fochem i agresywnymi wypowiedziami, bez względu na płeć, człowiekowi".
Oburzonym na swoją wypowiedź Owsiak przypomina jedną z ostatnich wypowiedzi Pawłowicz w Sejmie - gdy do członków komisji sprawiedliwości z opozycji posłanka PiS mówiła "zamknijcie zdradzieckie mordy".