W ramach artystycznego projektu „Wynajdź coś lub umrzyj" Saga Berlin wynajęła kilka osób, by wymalowały basen sprayem z czerwoną farbą. Basen należał do gminy i artystka nie ubiegała się o pozwolenie władz na przeprowadzenie akcji. Kiedy policja przyjechała do Hägersten we wrześniu 2016 r., zatrzymała Berlin, której później przedstawiono zarzuty zniszczenia obiektu, wspomaganie w przestępstwie i podżeganie do niego. Malowanie na cudzej własności bez akceptacji właścicieli nie jest bowiem dozwolone, tak samo jak namawianie do tego innych. Saga Berlin, która jest także reżyserką i fotografem, nie chciała jednak zaszkodzić gminie w jakikolwiek sposób. Okazało się bowiem, że artystka na własną rękę skontaktowała się z firmą, która miała po kilku dniach od zrealizowania artystycznego projektu zlikwidować graffiti na dnie i brzegach basenu. Tego sąd rejonowy nie chciał uwzględnić. Nie wziął także pod uwagę, że siedem miesięcy po wpadce z graffiti Saga Berlin padła ofiarą zamachu terrorystycznego w centrum Sztokholmu, którego sprawcą był Rachmat Akiłow. W ataku artystka odniosła poważne obrażenia: urazy mózgu, nogi i rąk. Odczuwa nadal ból przy świetle i dźwiękach. Za cierpienie, ból i naruszenie dóbr osobistych otrzymała 150 tys. koron odszkodowania: połowę tej sumy od państwowego funduszu pomocy ofiarom przestępstw i połowę od firmy ubezpieczeniowej.
Czytaj także: Graffiti na budynku nie zmyje się na rozkaz gminy
Gdy sąd rejonowy decydował o sankcjach, artystka była na zwolnieniu lekarskim. Sąd, nakazując jej zapłatę za wandalizm, nie potraktował jednak tego jako okoliczności łagodzących. Teraz kobieta jest zobowiązana wyłożyć na remont obiektu prawie 300 tys. koron, czyli niemal dwa razy więcej niż przyznane jej odszkodowanie za odniesione obrażenia w czasie zamachu na Drottninggatan. Komentujący to profesor prawa cywilnego Marten Schultz ocenił, że z uzasadnieniem wyroku trudno się pogodzić, uwzględniwszy zasadę compensatio lucri cum damno (łac. potrącenie zysku ze stratą). To sytuacja, w której jedno zdarzenie szkodzące staje się dla poszkodowanego źródłem zarówno straty, jak i korzyści, np. na skutek niewłaściwego remontu zawalił się dom (strata), ale odzyskano i sprzedano cegły (zysk). Zgodnie z nią bowiem rekompensatę za szkody, które spowodował sprawca, można zredukować nawet w przypadkach przestępstw, jeżeli suma jest bezzasadnie obciążająca. Z orzeczenia wynika wszak, że artystka przebywa na zwolnieniu lekarskim wskutek ran zadanych jej w ataku terrorystycznym. Mimo to sąd nie obniżył sumy odszkodowania. Ten wyrok wydaje się surowy – uznał profesor Marten Schultz.
Poszkodowana w sądzie powoływała się także na to, że basen w Hägersten był już wymazany sprayem, zanim ona przystąpiła do tworzenia swego dzieła. To oznacza, że ponosi koszty także wcześniejszych dewastacji , którym nie jest winna. Ten argument jednak Temida odrzuciła. Do werdyktu sądu można podejść też w innych aspektach rozpatrywania sztuki. Gdy dziewięć lat temu ówczesna studentka wyższej szkoły artystycznej Konstfack w Sztokholmie, Anna Odell przeprowadziła swój projekt mający być jej pracą egzaminacyjną, zasymulowała psychozę. Stanęła na moście, udając zamiar samobójstwa. Jeden z przechodniów zawiadomił policję, która zabrała ją na ostry dyżur psychiatryczny, gdzie studentkę obezwładniono, przypinając pasami do łóżka. Następnego dnia Odell przyznała, że realizowała tylko projekt artystyczny, mający zdemaskować struktury władzy w służbie zdrowia, spojrzenie społeczeństwa na psychiczne choroby i do czego się przymusza pacjenta. Odell oskarżono o stawianie gwałtownego oporu, fałszywy alarm i nieuczciwe postępowanie. Osądzono ją jednak łagodnie, wymierzając karę grzywny. Kontrowersyjny projekt uczynił jednak z Odell znaną. Dziś jest poważaną artystką i reżyserką.
Sztokholm prowadzi batalię z graffiti od co najmniej trzech dekad. Spółka akcyjna transportu publicznego w Sztokholmie wysyłała swoich agentów, by rozpoznawali środowisko grafficiarzy. Ludzi tych traktowano jak hejterów społeczeństwa . W 2007 r. wprowadzono zasadę zero tolerancji dla graffiti. Stolica Szwecji jest dziś uznawana za najbardziej nieprzyjazną dla tej formy sztuki w Europie. Artystka swoją fatalną dla niej w skutkach akcją chciała tylko odczarować graffiti dla Sztokholmu. Tymczasem wyrok ujawnił, że w królewskim szwedzkim mieście wciąż mocno trzyma się dezaprobata dla tego zjawiska.