Bo i zelektryzować nie mogło. Inicjatywa prezydenta od początku pozbawiona jest politycznego wsparcia PiS. W efekcie dyskusja o zmianach w ustawie zasadniczej toczy się w atmosferze. Co oznacza, że na pięć miesięcy przez godziną „O" społeczny grunt pod takie wydarzenie nie jest gotowy, a emocje z nim związane nie są nawet letnie.
Upublicznienie pytań jest więc próbą wprowadzenia kwestii referendum do szerokiej debaty publicznej i wzbudzenia jakże potrzebnych emocji. Tyle tylko, że kalendarz wydarzeń gra przeciwko prezydentowi. Mistrzostwa Świata w Rosji, wakacje i kampania samorządowa sprawiają, że trudno będzie to zmienić.
W ujawnionych we wtorek propozycjach 15 pytań referendalnych rzuca się w oczy przewaga zagadnień o charakterze socjalnym nad kwestiami ustrojowymi. Z jednej strony to zrozumiałe, bo dziś jest to jedyna szansa na zwiększenie frekwencji w referendum w obliczu biernej postawy polityków PiS. Z drugiej zaś łopatologiczne pytania o zapisanie w ustawie zasadniczej sztywnego wieku emerytalnego (60 mężczyźni, 65 kobiety), czy też socjalnych praw nabytych (500+) bardziej pasuje do regulaminu zakładu pracy niż konstytucji. I choć odpowiedź większości Polaków w tych kwestiach wydaje się oczywista, zabieg może okazać się ryzykowny. Obywatele bowiem żyją coraz dłużej, a na świecie od czasu do czasu wybuchają poważne kryzysy wywołujące perturbacje budżetowe.
Trafne wydają się pytania o zwiększenie roli referendum ogólnokrajowego, podobnie jak o wzmocnienie pozycji rodziny, w tym macierzyństwa i ojcostwa, czy o chrześcijańskie wartości i korzenie. Te ostatnie kwestie zapewne wywołają społeczne napięcia i spory światopoglądowe, co przewrotnie również może sprzyjać frekwencji w referendum.
Marginalnie potraktowane są za to kwestie ustrojowe. Mowa jest o wzmocnieniu pozycji prezydenta, jeśli chodzi o politykę zagraniczną i zwierzchnictwo nad armią, ale trudno już znaleźć pytanie choćby o relacje na linii prezydent – premier - rząd.