Płace popędzą za Węgrami

Nad Balatonem płace rosną kilkakrotnie szybciej niż nad Wisłą, choć stopa bezrobocia jest zbliżona. Czy Polskę też czeka eksplozja wynagrodzeń?

Aktualizacja: 27.08.2017 21:25 Publikacja: 27.08.2017 19:18

Płace popędzą za Węgrami

Foto: Fotorzepa, Mateusz Pawlak

Według najnowszych danych węgierskiego urzędu statystycznego przeciętne wynagrodzenie brutto w tamtejszej gospodarce zwiększyło się w czerwcu o 14,4 proc. rok do roku. Był to już piąty miesiąc dwucyfrowego wzrostu tego wskaźnika. W ujęciu realnym, tzn. po odjęciu inflacji, czerwcowy wzrost płac był jednak rekordowy i wyniósł 12,5 proc. rok do roku. – Możliwe, że ta dynamika w kolejnych kwartałach jeszcze wzrośnie – powiedział Peter Virovacz, główny ekonomista ING na Węgrzech.

W Polsce wzrost płac też w tym roku nieco przyspieszył, ale o żadnych rekordach nie ma mowy. W sektorze przedsiębiorstw, który charakteryzuje się wyższą dynamiką wynagrodzeń niż reszta gospodarki, wynosił on między styczniem a lipcem średnio 4,8 proc. rok do roku, w porównaniu z 4,1 proc. w ub.r. Tymczasem w 2008 r. przy znacznie wyższej niż dziś stopie bezrobocia płace w Polsce rosły w tempie nawet 13 proc.

Hojny Budapeszt

Virovacz podkreśla, że w tym roku dynamikę wynagrodzeń na Węgrzech podbiła duża podwyżka płacy minimalnej: o 15 proc. rok do roku. W Polsce minimalne ustawowe wynagrodzenie zwiększyło się o nieco ponad 8 proc. rok do roku. To jednak nie tłumaczy wszystkiego. W styczniu, gdy efekt podwyżki płacy minimalnej na dynamikę wynagrodzeń rok do roku ujawnia się po raz pierwszy, wyniosła ona na Węgrzech 9,8 proc. rok do roku, w porównaniu z 6,2 proc. średnio w 2016 r. Na tej podstawie można oceniać, że zmiana ustawowego minimum dodała do dynamiki średniej płacy niespełna 4 pkt proc. Co więcej, w ub.r. – jak zresztą od dłuższego czasu – płaca minimalna nad Balatonem stała w miejscu. Nad Wisłą wzrosła o 6 proc., a mimo to przeciętne wynagrodzenie w Polsce rosło wolniej (4,1 proc.) niż na Węgrzech (6,2 proc.).

Dynamikę płac na Węgrzech w czerwcu podbiły dodatkowo wymuszone strajkami podwyżki w sektorze publicznym. Ale w samym sektorze prywatnym przeciętne wynagrodzenie wzrosło o 13,5 proc. rok do roku, zdecydowanie bardziej, niż w polskim sektorze przedsiębiorstw.

Imigracja pomaga

Węgry zmagają się z niedoborem pracowników, ale Polska też ma ten problem. Dlaczego więc płace rosną wolniej? – Sytuacja na węgierskim rynku pracy wyprzedza mniej więcej o dwa lata sytuację u nas – mówi „Rzeczpospolitej" Michał Dybuła, główny ekonomista ds. Europy Środkowo-Wschodniej w BNP Paribas CIB. – Na Węgrzech napięcia na rynku pracy, wynikające ze starzenia się ludności, czego nie kompensuje w pełni wzrost aktywności zawodowej, ujawniły się wcześniej, bo nie łagodzi ich imigracja z Ukrainy.

– Polska spośród krajów Europy Środkowo-Wschodniej wyróżnia się otwartością rynku pracy na imigrację, co łagodziło dotąd presję płacową. Ale taki napływ pracowników z Ukrainy jak w ostatnich latach jest raczej nie do utrzymania. Tymczasem obniżenie wieku emerytalnego ograniczy podaż pracy – zgadza się Piotr Bujak, główny ekonomista PKO BP.

W Polsce spadek liczby osób w wieku produkcyjnym, wynikający ze starzenia się ludności, łagodził dotąd także wzrost wskaźników aktywności zawodowej. – W przypadku mężczyzn on już się zbliża do unijnej średniej, więc ten zasób pracy też się wyczerpuje – dodaje Bujak. Zresztą wzrost płac w Polsce już przyspiesza. Wprawdzie w lipcu w sektorze przedsiębiorstw wyniósł 4,9 proc. rok do roku, po 6 proc. w czerwcu, ale oba odczyty zaburzyły wypłaty premii w górnictwie (w tym roku przypadły wcześniej). – Poza górnictwem płace rosną już w tempie około 6 proc. Do końca roku dynamika płac wzrośnie do około 7–8 proc., a w 2018 r. jeszcze bardziej – przewiduje Bujak.

– Wzrost płac przyspieszy, choć może nie aż tak jak na Węgrzech – zgadza się Dybuła. Jak tłumaczy, na przyszły rok nad Balatonem również planowana jest podwyżka płacy minimalnej, co ma związek z wyborami parlamentarnymi. Powtórka scenariusza węgierskiego w Polsce wydaje się mało prawdopodobna także z tego powodu, że tam do ubiegłego roku wynagrodzenia rosły wyraźnie wolniej niż nad Wisłą.

Opinia

Jakub Borowski, główny ekonomista banku Credit Agricole w Polsce

Polska gospodarka jest w takiej fazie cyklu koniunkturalnego, że należy oczekiwać przyspieszenia wzrostu płac. Ale nie spodziewam się takiej ich eksplozji jak w 2008 r., gdy rosły one w tempie kilkunastoprocentowym. To, że na Węgrzech taka dynamika wynagrodzeń jest obecnie możliwa, jest wynikiem m.in. dużych podwyżek płac w sektorze publicznym oraz płacy minimalnej. To jest splot okoliczności, który u nas nie występuje. Za to mamy specyficzny czynnik hamujący wzrost płac: imigrację z Ukrainy. To nie jest wprawdzie niewyczerpane źródło podaży pracy, ale z perspektywy Ukraińców Polska ma pewne atuty, które pozwalają przypuszczać, że ich napływ na nasz rynek pracy szybko nie ustanie. Chodzi o brak bariery językowej i bliskość.

Według najnowszych danych węgierskiego urzędu statystycznego przeciętne wynagrodzenie brutto w tamtejszej gospodarce zwiększyło się w czerwcu o 14,4 proc. rok do roku. Był to już piąty miesiąc dwucyfrowego wzrostu tego wskaźnika. W ujęciu realnym, tzn. po odjęciu inflacji, czerwcowy wzrost płac był jednak rekordowy i wyniósł 12,5 proc. rok do roku. – Możliwe, że ta dynamika w kolejnych kwartałach jeszcze wzrośnie – powiedział Peter Virovacz, główny ekonomista ING na Węgrzech.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Praca
Depresja pracowników kosztuje firmy miliardy złotych. Straty są coraz większe
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Praca
Rekordowa liczba studenckich staży w Programie Kariera
Praca
Dyplom nadal pomaga na starcie
Praca
Mobbing w miejscu pracy – jak sobie radzić z przemocą i nękaniem
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Praca
Migranci zarobkowi krótko mieszkają pod dachem pracodawcy. Samodzielni Ukraińcy