Ustawa o ochronie osób nagłaśniających nieprawidłowości w miejscu pracy: Wycieki bez barier

W Szwecji szykuje się ustawa o ochronie osób nagłaśniających nieprawidłowości w miejscu pracy, tzw. sygnalistów - pisze Anna Nowacka-Isaksson ze Sztokholmu.

Aktualizacja: 18.09.2016 16:58 Publikacja: 18.09.2016 08:18

Ustawa o ochronie osób nagłaśniających nieprawidłowości w miejscu pracy: Wycieki bez barier

Foto: 123RF

Do tej pory prawo broniło pracowników gmin. Według rządowego projektu ochroną zostaną teraz objęci także pracownicy sektora prywatnego, którego działalność całkowicie lub częściowo finansuje państwo.

Chodzi tu o osoby zatrudnione w szkołach, w opiece zdrowia, opiece nad dziećmi i starszymi. Ci pracownicy będą teraz mogli alarmować o poważnych uchybieniach firmy bez obaw, że mogą czekać ich represje. Bez strachu, że zostaną zdegradowani czy zwolnieni z pracy.

Nowa ustawa daje też prawo do zadośćuczynienia, gdyby sygnalista został narażony na szykany pracodawcy. Istnieje jednak jeden warunek, i to niezależnie od tego, czy miejscem pracy jest sektor państwowy czy prywatny. Otóż mechanizm odszkodowawczy zadziała tylko wówczas, gdy zatrudniony zasygnalizuje najpierw swoje obiekcje szefowi i ten nie zareaguje na uwagi. Przewiduje się, że zmiany w prawie pracy zaczną obowiązywać od kwietnia przyszłego roku.

Dyskusję o konieczności wprowadzenia ochrony dla sygnalistów, dzięki którym społeczeństwo może się dowiadywać o rażących brakach, nadużyciach i malwersacjach, trwa w Szwecji od dawna. Na potrzebę zapewnienia im ochrony, również w sferze prywatnej, wskazywała Komisja Konstytucyjna, odwołując się do faktu, że liczba spółek akcyjnych nakierowanych na usługi społeczne w sektorze publicznym ciągle rośnie. W efekcie powstaje rozdźwięk w prawach do ochrony przed represjami kierownictwa między strefą prywatną i publiczną. Za rozszerzeniem prawa na osoby zatrudnione w prywatnych spółkach opowiadają się także związki zawodowe, szkoły wyższe, Urząd Szkoły, Inspekcja Szkolna, samorządy ds. zdrowia, władze gmin i reprezentanci mediów.

Nie brakuje jednak głosów ostrej krytyki przeciwko projektowi, zwłaszcza ze strony szkół niepublicznych i biznesu. Placówki nauczania niepubliczne sprzeciwiają się działaniu sygnalistów, ponieważ obawiają się, że dostarczanie informacji mediom może spowodować wyciek tajemnic firmy. Z tego względu proponują ograniczenie ochrony sygnalistów jedynie do upubliczniania wiedzy dotyczącej bezpośrednio uczniów. Takim przykładem byłoby nagłośnienie informacji, że szkoła nie zapewnia szczególnego wsparcia dzieciom o specjalnych potrzebach. Natomiast dane o planowanej fuzji czy ekonomiczne nie należałyby do obszarów, na których ujawnienie mogłyby sobie pozwolić szkoły publiczne. Taką informację bowiem traktuje się tu jako poufną. Choć działalność placówek jest opłacana z pieniędzy podatników.

Z kolei biznes pełen jest obaw o nielojalność pracowników, gdy przepisy o ochronie sygnalistów wejdą w życie. Biznes, podobnie jak szkoły niepubliczne, boi się bowiem, że przeciek poufnej informacji do mediów zagrozi konkurencji. To zamach na wolność zawierania umów – mówi konfederacja przedsiębiorców. Zdaniem biznesu, otwieranie pola do popisu sygnalistów bez konsekwencji za udostępnienie wiedzy o firmie może zrodzić chęć szkodzenia swojemu pracodawcy.

Także organizacja pracodawców Almega okazuje swoją dezaprobatę dla nowych rozwiązań. Według niej, pracownicy prywatnego rynku usług mają już prawo do oficjalnego krytykowania szefa za warunki panujące w przedsiębiorstwie. Są również zabezpieczeni przed represjami poprzez tradycję orzeczeń Sądu Pracy i Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.

Zarzuty biznesu odpiera ze stoickim spokojem minister sprawiedliwości. Mówi, że nowa ustawa nie zagrozi bynajmniej konkurencji, wręcz przeciwnie, spowoduje wyrównywanie szans w prowadzeniu działalności publicznych i prywatnych spółek.

Wiadomo jednak, że szefowie prywatnej strefy, którzy wbrew legislacji dopuszczą się sondowania, kto z ich pracowników udostępnił informację o warunkach w firmie i ukarzą za to podwładnego, nie ucierpią na tym tak jak ich koledzy z publicznego sektora. Wynika to z tego, że prywatnej firmy nie może zweryfikować ani rzecznik, ani kanclerz ds. praworządności.

Prawo chroniące sygnalistów przed represjami nie jest inicjatywą rządu. Drogę do niego utorowała bowiem grupa osób mających cywilną odwagę przeciwstawienia się nieuczciwości. Wśród nich wyróżniła się 19 lat temu pielęgniarka Sarah Wägnert, która doniosła na swojego pracodawcę. Opowiedziała w telewizyjnych wiadomościach o urągających przyzwoitości warunkom w domu opieki, gdzie emeryci godzinami musieli prosić o pomoc. W efekcie prowadzenie ośrodka przejęła gmina, a pielęgniarkę uhonorowano stworzeniem Lex Sarah.

Autorka jest dziennikarką, wieloletnią korespondentką „Rzeczpospolitej" w Szwecji

Do tej pory prawo broniło pracowników gmin. Według rządowego projektu ochroną zostaną teraz objęci także pracownicy sektora prywatnego, którego działalność całkowicie lub częściowo finansuje państwo.

Chodzi tu o osoby zatrudnione w szkołach, w opiece zdrowia, opiece nad dziećmi i starszymi. Ci pracownicy będą teraz mogli alarmować o poważnych uchybieniach firmy bez obaw, że mogą czekać ich represje. Bez strachu, że zostaną zdegradowani czy zwolnieni z pracy.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Prawo karne
Przeszukanie u posła Mejzy. Policja znalazła nieujawniony gabinet
Prawnicy
Awans prokuratora szykanowanego za Ziobry i Święczkowskiego
Prawo karne
Prokuratura przeszukała dom Zbigniewa Ziobry. "Okien nie wybijano"
Edukacja i wychowanie
Rozporządzenie o likwidacji zadań domowych niezgodne z Konstytucją?
Praca, Emerytury i renty
Są nowe tablice GUS o długości trwania życia. Emerytury będą niższe