Dwa wnioski: prezydenta Bronisława Komorowskiego i rzecznika praw obywatelskich, kwestionujące wiele przepisów uchwalonej w ekspresowym tempie w grudniu 2013 r. ustawy o zmianach w OFE, Trybunał Konstytucyjny badał w pełnym składzie 15 sędziów.
Już na początku uzasadnienia Marek Zubik, sędzia sprawozdawca, wskazał, że ustawodawca nie ma nieograniczonej swobody dysponowania środkami publicznymi, przeciwnie, ma obowiązek dbania o nie. Wynika to choćby z art. 216 ust. 5 konstytucji.
– Nie ma uniwersalnego systemu zabezpieczenia społecznego, ale transfer środków do OFE przyczynił się do deficytu Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, z kolei opłaty pobierane przez OFE wręcz sugerowały ingerencję ustawodawcy – mówił.
Konstytucja gwarantuje obywatelom prawo do zabezpieczenia społecznego w razie niezdolności do pracy oraz po osiągnięciu wieku emerytalnego. Nie przesądza jednak, jak ma być ukształtowany system to prawo zapewniający. Wręcz nakazuje konieczne modyfikacje, które czasem muszą być na niekorzyść ubezpieczonego. – Obywatel musi czasem ponieść skutki niepowodzeń państwa, ale powinny być one sprawiedliwie rozkładane – podkreślił sędzia.
Nie są prywatne
Odnosząc się do kluczowej kwestii w tym sporze, czyli czyje są składki, TK wskazał, że składka emerytalna jest jak podatek. Jest przymusowa, bezzwrotna i władczo egzekwowana. Nie jest to więc własność prywatna, ale publiczna. Potraktowanie składek do OFE jako prywatnych musiałoby skutkować uznaniem, że płacący je zostali bezprawnie pozbawieni własności na rzecz prywatnych instytucji, jakimi są OFE.