Z danych, które uzyskała „Rzeczpospolita" w Ministerstwie Finansów, wynika, że w ostatnich kilku latach fiskus zmienił strategię kontrolowania podatników. Urzędnicy rzadziej się u nich pojawiają, za to staranniej analizują, dokąd się wybrać.
Jeszcze w 2010 r. kontrolerzy odwiedzili podatników 125 tys. razy. Z roku na rok przychodzili jednak coraz rzadziej. W ubiegłym roku zrealizowali niecałe 49 tys. kontroli, a w pierwszym półroczu 2016 r. już tylko 17 tys.
Zwiększa się natomiast skala wykrytych nieprawidłowości. W ubiegłym roku kontrolerzy oszacowali uszczuplenia podatkowe w kontrolowanych firmach na 5,6 mld zł. To czterokrotnie więcej niż w 2010 r., gdy wyniosły one 1,37 mld zł. Te kwoty nie oznaczają pieniędzy realnie pozyskanych dla budżetu (czasem ustalenia okazują się błędne). Skala wzrostu może jednak świadczyć o większej wydajności kontrolerów.
Najpierw analiza ryzyka
Sami skarbowcy przyznają, że dziś jest o wiele mniej przypadków, gdy kontrolerzy znajdują w firmie jedynie drobne uchybienia. W każdym urzędzie skarbowym działają zespoły analityczne przyglądające się zjawiskom na rynku i typujące do kontroli te osoby i firmy, gdzie rzeczywiście zachodzi realne podejrzenie nadużyć podatkowych. W ostatnich latach ponad połowa kontroli dotyczyła VAT, w którym skala nieprawidłowości jest największa.
Wbrew stereotypowemu wyobrażeniu podstawą kontroli rzadko bywają donosy.