W ubiegły wtorek sejmowy parking przypominał wystawę motocykli. Zaparkowało tam kilka efektownych maszyn, których właściciele w skórzanych kurtkach weszli do parlamentu. W ten sposób zainaugurował działalność Parlamentarny Zespół ds. Motocyklistów i Quadowców.
– Na pierwszym spotkaniu zebraliśmy postulaty najpilniejszych zmian, na których przeprowadzeniu zależy środowisku motocyklistów – mówi szefowa zespołu Iwona Michałek z Polski Razem. – Jednym z nich jest sprawa motocykli elektrycznych. Choć pojawiają się już w Polsce, brakuje uregulowań, by wpuścić je na drogi – dodaje.
W tworzeniu gremiów podobnych do tego, na którego czele stanęła posłanka Michałek, parlamentarzyści biją w tej kadencji wszelkie rekordy. Liczba zespołów przekroczyła właśnie 200. Jest ich dokładnie 201. Jeszcze nigdy nie było ich aż tyle. Za pierwszej kadencji rządów PO powstało tylko 66 zespołów, a drugiej – 163. Biorąc pod uwagę, że jesteśmy obecnie w połowie kadencji, na jej koniec liczba zespołów może sięgnąć 400.
O ile tylko posłom nie zabraknie inwencji do ich tworzenia, bo już obecnie zespoły zajmują się niemal wszystkim. Powstały gremia interesujące się np. sprawami górnictwa i energii, kaskadyzacji dolnej Wisły, polityki klastrowej, harcerstwa, a nawet promocji badmintona.
Dlaczego jest ich aż tak wiele? Nasi rozmówcy w Sejmie zwracają uwagę na dużą łatwość tworzenia zespołów. W tym celu wystarczy przedstawić skład osobowy i regulamin wewnętrzny marszałkowi. Ten nie może odmówić. W przeszłości zdarzały się jedynie ingerencje marszałków w nazwy zespołów.