Wsparcie finansowe z rosyjskiego budżetu dla samozwańczych republik donieckiej i ługańskiej może zostać uszczuplone. Rosyjska agencja RBK twierdzi, że odpowiednia decyzja już zapadła podczas niedawnej narady rządu. Według tych doniesień z przyszłorocznego budżetu federalnego została usunięta pozycja dotycząca „wsparcia humanitarnego odrębnych terytoriów". Agencja, powołując się na wysokiej rangi urzędników, twierdzi, że chodzi o separatystów w Donbasie. Środki te miałyby zostać skierowane na „rozwój projektów infrastrukturalnych na Krymie i w obwodzie kaliningradzkim". Tymczasem rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow zapewnił, że „Donbas nie pozostanie bez pomocy" i że chodzi jedynie o „redystrybucję środków".

– Z budżetem nie wszystko jest w porządku, ale na razie resort finansów radzi sobie z 3-procentowym deficytem. Środki, które idą na Donbas, nie są przejrzyste, ale to nie są kwoty, które wpływałyby na całokształt rosyjskiego budżetu – mówi „Rzeczpospolitej" prof. Aleksandr Abramow z prestiżowej moskiewskiej Wyższej Szkoły Ekonomii. – Pieniądze są ważne, ale w tej sytuacji nie chodzi tylko o finanse – dodaje.

Z informacji rosyjskiego resortu spraw nadzwyczajnych wynika, że w ciągu trzech lat do separatystycznych Doniecka i Ługańska wysłano 68 konwojów, które zawiozły tam ponad 70 tys. ton pomocy humanitarnej. Na utrzymaniu Moskwy pozostaje prawie 5 mln mieszkańców samozwańczych republik. Jeszcze pod koniec 2015 roku agencja Bloomberg informowała, że na wypłatę emerytur w tak zwanej Donieckiej Republice Ludowej Moskwa wydaje miesięcznie 2,5 mld rubli (równowartość 150 mln złotych). Wsparcie w postaci finansowej i militarnej separatyści otrzymują poprzez kilkusetkilometrowy niekontrolowany przez Kijów odcinek ukraińsko-rosyjskiej granicy.

– Wiele wskazuje na to, że Moskwa chce, by samozwańcze republiki zaczęły same siebie utrzymywać – mówi „Rzeczpospolitej" znany kijowski politolog Wołodymyr Fesenko. – Przywłaszczono tam wszystkie ukraińskie przedsiębiorstwa, a pieniądze są rozkradane – dodaje.