Znana jest rasistowska wypowiedź Donalda Trumpa, jednego z kandydatów na kandydata republikanów w wyborach prezydenckich, na temat Meksyku, że ten kraj nie przysyła do USA swych „najlepszych obywateli, tylko handlarzy narkotyków, kryminalistów i gwałcicieli".
Mało znana jest natomiast historia Trumpa oskarżanego kiedyś o gwałt przez ówczesną żonę Ivanę. Przypomina ją właśnie amerykański portal The Daily Beast, narażając się na niezwykle brutalne ataki Michaela Cohena, adwokata miliardera.
– Nie można zgwałcić żony. Z prawnego punktu widzenia sprawa jest prosta – twierdzi adwokat w rozmowie z The Daily Beast. Jest jednak inaczej. W całych Stanach Zjednoczonych gwałt na własnej żonie został uznany za przestępstwo w 1993 r. Jednak w stanie Nowy Jork już w 1984 r. A więc wcześniej, niż pojawiły się oskarżenia pod adresem Trumpa.
Opierają się one na jego biografii opublikowanej w 1993 r. przez Harry'ego Hurta III, który opisuje sytuację, gdy Donald Trump miał siłą wymusić seks na swej żonie. Miała to być swego rodzaju zemsta za nieudaną operację przeszczepu włosów, której miliarder poddał się w latach 80. Autor powołuje się na słowa Ivany, która miała powiedzieć, że „był to gwałt, ale nie chcę, aby moje słowa interpretowano dosłownie ani też w sensie kryminalnym". Trump nieraz udowadniał, że wszelkie tego typu oskarżenia pod jego adresem są nieprawdziwe. Ivana twierdziła jednak , że „czuła się gwałcona w czasie seksu" z mężem.
Sprawa żyje obecnie własnym życiem. Głośno zrobiło się o niej po gwałtownych atakach adwokata Trumpa na dziennikarza The Daily Beast, w rodzaju: „Będę cię niszczył tak długo, jak długo będziesz obecny na tej pieprzonej planecie".
Adwokata nazwano natychmiast bulterierem Trumpa. Sam kandydat na prezydenta nie zabiera w tej sprawie głosu. Ma najlepsze notowania spośród kandydatów republikańskich i w ostatnich tygodniach zwiększył swą popularność dwukrotnie. Zdaniem amerykańskich mediów nie ma jednak szans na uzyskanie nominacji partii w przyszłym roku, gdyż jest postacią zbyt kontrowersyjną. Nie ma tygodnia, by kogoś nie obraził.