Wojna na górze. Ziobro kontra Pałac

Lepsza współpraca opozycji, emocje w obozie rządzącym – walka o sądy zmienia scenę polityczną.

Aktualizacja: 26.07.2017 20:27 Publikacja: 26.07.2017 19:05

Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, choć w politycznej defensywie, nie spuszcza jednak z tonu.

Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, choć w politycznej defensywie, nie spuszcza jednak z tonu.

Foto: PAP, Paweł Supernak

Podwójne weto prezydenta Andrzeja Dudy oraz fala protestów przeciwko zmianom w sądownictwie mogą być początkiem największej redefinicji polskiej sceny politycznej od wyborów w 2015 roku. Już teraz widać, że lipcowa próba sił wywołała nie tylko bezprecedensowe protesty społeczne, ale też stała się katalizatorem zmian zarówno w obozie rządzącym, jak i po stronie opozycji.

Słowne przepychanki

W przesłaniu prezydenta Andrzeja Dudy dotyczącym zawetowanych ustaw najbardziej krytykowany był Zbigniew Ziobro. Nawet jeśli nigdy nie padło jego nazwisko. Późniejsze reakcje współpracowników ministra sprawiedliwości – oskarżenia, że prezydent złamał obietnice, podkreślanie, że projekt zmian w Sądzie Najwyższym był konsultowany, spotkały się z twardą reakcją Pałacu Prezydenckiego. Słowa prezydenckiego rzecznika Krzysztofa Łapińskiego o tym, że wiceministrowie Ziobry nie są partnerami do rozmowy i nie powinni pouczać prezydenta, najlepiej pokazują, że chociaż centrala partii – jak pisaliśmy na łamach „Rz" – chce raczej wyciszenia nastrojów, to Pałac nie przestaje być politycznie asertywny. To był najlepszy sygnał, że nie obawiano się kontrataku po dwóch wetach.

W tej deklaracji nie było też żadnego przypadku. Za to Ziobro i związani z nim politycy muszą bronić – też wewnętrznie – całego politycznego projektu reformy SN i sposobu jego procedowania w Sejmie, a także negocjacji z prezydentem Dudą. To sprawia, że przynajmniej na krótką metę, mimo ostrych publicznych komunikatów jego zaplecza, Ministerstwo Sprawiedliwości jest w politycznej defensywie. Ziobro jednak nie zmienia tonu – na konferencji prasowej w środę w Sejmie podkreślił, że decyzja prezydenta nie była trafna. I dodał, że czeka na ruch Andrzeja Dudy oraz propozycje „radykalnych zmian" w wymiarze sprawiedliwości. Zalecił też, by rzecznik Krzysztof Łapiński, wykazywał się większą skromnością i umiarem w swoich wypowiedziach.

W trakcie ubiegłotygodniowych wydarzeń wielu polityków PiS – np. wiceminister Jarosław Zieliński czy senator Waldemar Bonkowski, autor wypowiedzi o „ubeckich upiorach" – tylko podgrzewali atmosferę. Nie wszyscy jednak. Młody poseł PiS Marcin Horała przeprosił za tę wypowiedź, wielokrotnie starał się też bez emocji tłumaczyć zmiany w sądownictwie. I to zostało dostrzeżone, bo w PiS trwa też dyskusja, kto najbardziej przyczynił się do porażki, a kto próbował ratować sytuację i uspokajać nastroje. Do tego ostatniego na pewno nie przyczyniła się deklaracja Marka Suskiego, że prezydent Andrzej Duda nie jest oczywistym kandydatem na prezydenta w 2020 r. To wywołało reakcję Łapińskiego i dalszą wymianę ciosów.

Zjednoczona opozycja?

Kryzys wokół ustawy o Sądzie Najwyższym był też testem dla opozycji. W trakcie ostatniego w lipcu posiedzenia obyło się jednak bez blokady mównicy. I chociaż wszystkie partie opozycyjne miały własne strategie, nie o każdym posunięciu informowały się wzajemnie, to ogólnie opozycja parlamentarna pokazała większą spójność i dużo więcej taktycznego sprytu niż w czasie okupacji sali plenarnej. Pomogły działania sztabu kryzysowego, który z udziałem polityków PO, Nowoczesnej, PSL i Unii Europejskich Demokratów spotykał się dwa razy dziennie. W pracach bezpośrednio nie uczestniczyli liderzy partii (w sztabie byli tylko ich przedstawiciele). Jak przyznawali politycy opozycji, z którymi rozmawialiśmy w ostatnich dniach, taki skład uspokajał sytuację i paradoksalnie sprawił, że współpraca lub przynajmniej wymiana informacji była lepsza. Co więcej, po prezydenckich wetach opozycja wciąż pokazywała chęć dalszego współdziałania. Tego nie dało się powiedzieć o kryzysie sejmowym, po którym niemal natychmiast wróciły animozje – wyrażane zarówno oficjalnie, jak i nieoficjalnie – między politykami PO i Nowoczesnej. Teraz liderzy na wspólnej konferencji zapowiedzieli, że powstanie wspólny zespół PO, Nowoczesnej i PSL, który zajmie się pracami nad projektami ustaw zmieniających sądownictwo. Zespół ma zacząć działać od września, a w jego składzie znaleźli się między innymi Borys Budka, Kamila Gasiuk-Pihowicz i Krzysztof Paszyk.

Budka i Gasiuk-Pihowicz stali się największymi politycznymi beneficjentami ostatnich wydarzeń po stronie opozycji. Na tę dwójkę polityków najczęściej wskazuje się teraz w kontekście zmiany generacyjnej w polskiej polityce. Entuzjastyczne przyjęcie Kamili Gasiuk-Pihowicz przez zgromadzonych na Krakowskim Przedmieściu w ubiegły czwartek demonstrujących – głównie ludzi młodych – było jednoznacznym sygnałem, że protestujący domagają się zmian w opozycji i nie do końca akceptują obecne przywództwo. Zyskał też Władysław Kosiniak-Kamysz, lider PSL. Ludowcy jako pierwsi postawili na prezydenta i systematycznie apelowali do niego o weta. Dużo gorzej na tym tle wypadł ruch Kukiz'15. Z jednej strony nie poparł zmian, przez co naraził się na zarzut ze strony PiS, że współpracuje z „totalną opozycją". Z drugiej strony Paweł Kukiz po słowach o „darciu japy" zniechęcił do siebie protestujących na ulicach. Późniejsze podziękowania polityków Kukiz'15 za protesty nie miały przez to praktycznie żadnej wiarygodności.

Podwójne weto prezydenta Andrzeja Dudy oraz fala protestów przeciwko zmianom w sądownictwie mogą być początkiem największej redefinicji polskiej sceny politycznej od wyborów w 2015 roku. Już teraz widać, że lipcowa próba sił wywołała nie tylko bezprecedensowe protesty społeczne, ale też stała się katalizatorem zmian zarówno w obozie rządzącym, jak i po stronie opozycji.

Słowne przepychanki

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Polityka
Jan Strzeżek: Wybory na prezydenta Warszawy już się rozstrzygnęły
Polityka
Dlaczego ABW zasłoniło kamery monitoringu w domach Ziobry? Siemoniak wyjaśnia
Polityka
Adrian Zandberg o Szymonie Hołowni: Przekonał się na czym polega "efekt Streisand"
Polityka
Donald Tusk: Nie chcę nikogo straszyć, ale wojna jest realna. Musimy być gotowi
Polityka
Wyłączanie spod sankcji. KAS odmraża środki rosyjskich firm w Polsce