Wygrana Kijowa czy klęska Kremla

W Kijowie rozpoczęło się spotkanie kończące długą i krwawą drogę Ukrainy do stowarzyszenia z UE.

Publikacja: 12.07.2017 19:43

Prezydent Petro Poroszenko świętuje koniec długiego procesu ratyfikacji umowy o stowarzyszeniu z Uni

Prezydent Petro Poroszenko świętuje koniec długiego procesu ratyfikacji umowy o stowarzyszeniu z Unią.

Foto: AFP

Podczas wizyty najwyższych urzędników Unii i jej komisarzy nad Dnieprem uroczyście wręczą oni prezydentowi Petrowi Poroszence notyfikację o wejściu umowy w życie. Formalnie jednak stało się to już we wtorek, wraz z opublikowaniem jej w Brukseli.

„Kreml – który zmobilizował wszystkie swoje zasoby przeciw umowie stowarzyszeniowej, cynicznie złamał prawo międzynarodowe, rozpętał agresję przeciw Ukrainie – poniósł kolejną klęskę" – napisał na Twitterze prezydent Poroszenko.

Tysiące dni

– Proces negocjacji zaczął się 7 marca 2007 roku. Szykowaliśmy tę ugodę 3779 dni, a walczyliśmy o jej podpisanie prawie 1110 dni – podsumował wysiłki ukraińskiej strony zastępca szefa administracji prezydenta Ukrainy Konstantin Jelisiejew.

Wraz z uroczystym zakończeniem maratonu pojawiły się inne problemy. „Deutsche Welle" poinformowała, że trzy państwa unijne sprzeciwiają się umieszczeniu w deklaracji końcowej kijowskiego szczytu „europejskiej perspektywy" Ukrainy, czyli możliwości stania się przez nią pełnoprawnym członkiem UE. Według tego niemieckiego publicznego nadawcy jawnie sprzeciwia się temu Holandia, korzystając z cichego wsparcia Niemiec i Francji. Ukraińscy dyplomaci zaś grożą, że w razie odmowy umieszczenia w dokumencie takiego sformułowania w ogóle nie podpiszą komunikatu końcowego spotkania.

Wcześniej, w kwietniu 2016 roku, Holendrzy odrzucili w referendum umowę stowarzyszeniową z Ukrainą. Dopiero rok później holenderski senat zgodził się ją podpisać.

Poza świętowaniem stowarzyszenia Ukraińcy zamierzają ostro zaprotestować przeciw budowie „politycznego rurociągu Nord Stream 2". Bałtycka rura może odebrać Ukrainie dochody z tranzytu rosyjskiego gazu do Europy. Przy tym sprzeciwiając się jego budowie, Kijów powołuje się na poparcie amerykańskiej administracji prezydenta Trumpa, co musi bardzo złościć europejskich przywódców.

Koszty postępu

„Poroszenko niepotrzebnie chwali się stowarzyszeniem z Unią. To czysta kabała, z masą ograniczeń nałożonych na Ukrainę" – napisał z kolei o kijowskiej uroczystości rosyjski senator Aleksiej Puszkow. Moskwa nie ukrywa swojego rozdrażnienia tą umową, podważającą jej własne wysiłki ponownego zintegrowania krajów byłego Związku Radzieckiego.

Poza tysiącami dni negocjacji umowa stowarzyszeniowa kosztowała Ukrainę ponad 10 tysięcy zabitych w wojnie w Donbasie, ponad 1,5 miliona uciekinierów z terenów objętych walkami i utratę około 1/5 terytorium okupowanego przez Rosję. Lawina nieszczęść zaczęła się od ogłoszenia 21 listopada 2013 roku przez ówczesnego prezydenta Wiktora Janukowycza o przerwaniu przygotowań do podpisania umowy stowarzyszeniowej. Protestując przeciw temu, na kijowski Majdan wyszło kilkuset studentów. Gdy tydzień później na szczycie Partnerstwa Wschodniego w Wilnie Janukowycz nie podpisał umowy stowarzyszeniowej, ukraińska milicja brutalnie rozpędziła manifestantów. Ale za pobitymi studentami ujęły się setki tysięcy ludzi, które 1 grudnia wyszły na Majdan, rozpoczynając rewolucję godności. Ówcześni dowódcy kijowskiej milicji służą obecnie w oddziałach specjalnych rosyjskiej policji w Moskwie. Miesiąc temu widziano ich, jak dowodzą rozpędzaniem manifestacji zwolenników Aleksieja Nawalnego w rosyjskiej stolicy.

– Detonatorem rewolucji była akcja milicji, a jej przyczyną – kumulująca się od dawna niechęć do Janukowycza, gniew i wściekłość z powodu jego rządów. Protestujący sami siebie nazywali Euromajdanem, ale była to jedna z kilku używanych nazw. Majdan chciał eurointegracji, ale nie było to pierwsze i najważniejsze jego żądanie. Mówienie o europejskim kierunku naszej rewolucji nie do końca oddaje jej sens. Majdan był nieuchronny, problem umowy stowarzyszeniowej stał się przypadkową jego przyczyną – powiedział „Rzeczpospolitej" kijowski analityk Wołodymyr Fesenko.

Po trzech ciężkich latach w Kijowie – poza elitą polityczną – nie widać jednak triumfu z powodu wejścia umowy w życie. Znaczna większość Ukraińców nadal opowiada się za eurointegracją, a około połowy – za wstąpieniem do NATO. Ale widoczne jest już rozczarowanie Europą.

– Przede wszystkim to skutek znacznie zawyżonych oczekiwań w stosunku do Unii. Gdyby nie wojna z Rosją, utrata Krymu i krach gospodarczy, gdyby Ukraina mogła rozwijać się normalnie, to obecnie bez wątpienia obserwowalibyśmy ogromną zapaść sympatii proeuropejskich – mówi Fesenko.

– Dzisiaj zaś problemy polityki zagranicznej zeszły na drugi plan. Przy tym okazało się, że wprowadzenie ruchu bezwizowego z krajami Unii jest dla części Ukraińców znacznie ważniejsze od stowarzyszenia z nią – przynajmniej dla mieszkańców miast, głównie młodzieży – mówi Fesenko.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora: andrzej.lomanowski@rp.pl

Podczas wizyty najwyższych urzędników Unii i jej komisarzy nad Dnieprem uroczyście wręczą oni prezydentowi Petrowi Poroszence notyfikację o wejściu umowy w życie. Formalnie jednak stało się to już we wtorek, wraz z opublikowaniem jej w Brukseli.

„Kreml – który zmobilizował wszystkie swoje zasoby przeciw umowie stowarzyszeniowej, cynicznie złamał prawo międzynarodowe, rozpętał agresję przeciw Ukrainie – poniósł kolejną klęskę" – napisał na Twitterze prezydent Poroszenko.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Polityka
Macron dobija porozumienie UE-Mercosur. Co teraz?
Polityka
Eksperci ONZ nie sprawdzą sankcji wobec Korei Północnej. Dziwna decyzja Rosji
Polityka
USA: Nieudane poszukiwania trzeciego kandydata na prezydenta
Polityka
Nie żyje pierwszy Żyd, który był kandydatem na wiceprezydenta USA
Polityka
Nowy sondaż z USA: Joe Biden wygrywa z Donaldem Trumpem. Jest jedno "ale"