Martin Schulz traci nerwy

Topnieją szybko szanse SPD na detronizację pani kanclerz. Socjaldemokraci atakują w ciemno.

Aktualizacja: 27.06.2017 15:18 Publikacja: 26.06.2017 19:39

Gdy efekt Schulza przestaje działać, jedynie cud może uratować SPD przed wyborczą porażką

Gdy efekt Schulza przestaje działać, jedynie cud może uratować SPD przed wyborczą porażką

Foto: AFP

– Nazywam to zamachem na demokrację – w taki sposób określił Martin Schulz, kandydat na kanclerza, zachowanie kanclerz Angeli Merkel. Atak ma polegać na braku prezentowania przez szefową rządu w obecnej kampanii wyborczej konkretnych projektów, postulatów i propozycji.

Ma to być taktyka unikania dyskusji o przyszłości Niemiec i co za tym idzie, brak poszanowania demokracji. Innymi słowy Martin Schulz i kierowana przez niego od kilku miesięcy SPD są pozbawieni wdzięcznego materiału do atakowania kanclerz Angeli Merkel.

Milczenie CDU

Tej samej kanclerz, z którą SPD rządzi już po raz drugi od chwili, gdy Angela Merkel zdobyła fotel szefowej rządu, zastępując na nim w 2005 roku ówczesnego przewodniczącego SPD Gerharda Schrödera. A więc tej samej, której decyzje SPD wspierała, jak np. otwarcie granic dla setek tysięcy uchodźców i imigrantów.

Martin Schulz twierdzi, że taktyka unikania polemiki przez Angelę Merkel ma na celu obniżenie zainteresowania wyborców wrześniową elekcją, co miałoby działać na korzyść CDU/CSU i jej lokomotywy wyborczej, jaką jest nieprzerwanie od 12 już lat pani kanclerz.

W rzeczy samej CDU prowadziło aktywną kampanię wyborczą w niedawnych elekcjach w Kraju Saary, Szlezwiku-Holsztynie i Nadrenii Północnej-Westfalii (NRW), gdzie aktywność wyborcza uległa zwiększeniu, ale nie na korzyść SPD. W poniedziałek w NRW po majowej historycznej  klęsce wyborczej socjaldemokratów podpisana została umowa koalicyjna pomiędzy CDU i FDP, liberałami z Partii Wolnych Demokratów.

SPD oddało w tym największym liczącym 17 mln mieszkańców landzie rządy po ponad sześciu dekadach ich sprawowania. To musi Martina Schulza boleć.

On sam i jego ugrupowanie dawno już stracili sondażowy rozpęd nazywany efektem Schulza, polegający na próbie nadania pewnej świeżości niemieckiej polityce. W końcu Schulz spędził ostatnie dwie dekady w  Brukseli. Jego wejście na niemiecką scenę polityczną zostało starannie wyreżyserowane.

Wydawało się na początku, że cały spektakl będzie wyborczym hitem. Szczęście trwało krótko. Jeszcze w  lutym tego roku 39 proc. Niemców było zdania, że to Schulz powinien zostać kanclerzem. Za Merkel opowiadało się wtedy zaledwie 26 proc. wyborców. Dzisiaj prowadzi Merkel w relacji 45 proc. do 20 proc. W sondażach  CDU oscyluje w granicach 40 proc., a SPD liczyć może na 23–24 proc. Odradza się FDP i wygląda na to, że po czterech latach nieobecności powróci we wrześniu do Bundestagu. I być może zostanie partnerem koalicyjnym CDU/CSU.

Na ringu bez zmian

– Schulz przypomina boksera, który przegrywa w dziesiątej rundzie i liczyć może jedynie na zadanie nokautującego ciosu. Kanclerz Merkel wie, że czas działa na jej korzyść, i nie chce się wdawać w niepotrzebne polemiki – tłumaczy „Rzeczpospolitej" Jochen Stadt, politolog z Wolnego Uniwersytetu w Berlinie.

Ostatnią nadzieją Schulza i SPD jest przyjęty na niedzielnym zjeździe program wyborczy. Jest  w nim mowa o sprawiedliwości społecznej, obniżce podatków dla zarabiających mało i średnio, godnych emeryturach na poziomie minimum 48 proc. ostatniej płacy. Jest podwyżka stawek podatkowych dla bogatych i podwyższenie stawek podatku od  wysokich spadków.

Na to właśnie SPD spodziewa się odpowiedzi, najlepiej gniewnej, CDU. Ale to nie nastąpiło. To w końcu CDU prowadzi w Niemczech politykę socjalną przejętą od lewicy. Tak zresztą jest w wielu krajach Europy, by wspomnieć Polskę , i nie tylko. Socjaldemokratyczna lewica ma problem w poszukiwaniu nowych obszarów politycznej konfrontacji. Jednym  z nich są prawa środowisk homo.

Jak zapewnia Schulz, nie zawrze po wrześniowych wyborach porozumienia koalicyjnego z partią, która nie uznaje prawa do małżeństw jednopłciowych.

Wyklucza to więc dalsze trwanie obecnej koalicji z CDU oraz CSU, gdyż obie partie są przeciwne zastąpieniu obecnej formuły partnerstwa zarejestrowanego tradycyjną formą małżeństwa. Schulz jest także przeciwny podwyższeniu wydatków RFN na obronę z obecnych 1,2 proc. do 2 proc. w 2024 roku, co postawiono na szczycie NATO w Walii w 2014 roku.

W programie partyjnym nie ma jednak na ten temat słowa, gdyż to Frank-Walter Steinmeier, ówczesny szef dyplomacji, uczestniczył w podejmowaniu zobowiązań w Walii. Jest za to mowa o otwarciu Niemiec dla azylantów.

Uciekinierzy napływający do Europy powinni być „rozdzielani" pomiędzy kraje członkowskie UE według sprawiedliwego klucza. Ciekawe, że w kraju, który przyjął w ostatnich latach 1,2 mln uchodźców i imigrantów, nie jest to zasadniczym tematem kampanii wyborczej. Ale też od początku roku do końca maja przybyło do Niemiec 77,1 tys. poszukujących azylu, przeciętnie 15,4 tys. miesięcznie. W tym samym czasie roku ubiegłego miesięcznie przybywało 23,3 tys. osób.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora: p.jendroszczyk@rp.pl

– Nazywam to zamachem na demokrację – w taki sposób określił Martin Schulz, kandydat na kanclerza, zachowanie kanclerz Angeli Merkel. Atak ma polegać na braku prezentowania przez szefową rządu w obecnej kampanii wyborczej konkretnych projektów, postulatów i propozycji.

Ma to być taktyka unikania dyskusji o przyszłości Niemiec i co za tym idzie, brak poszanowania demokracji. Innymi słowy Martin Schulz i kierowana przez niego od kilku miesięcy SPD są pozbawieni wdzięcznego materiału do atakowania kanclerz Angeli Merkel.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Polityka
Eksperci ONZ nie sprawdzą sankcji wobec Korei Północnej. Dziwna decyzja Rosji
Polityka
USA: Nieudane poszukiwania trzeciego kandydata na prezydenta
Polityka
Nie żyje pierwszy Żyd, który był kandydatem na wiceprezydenta USA
Polityka
Nowy sondaż z USA: Joe Biden wygrywa z Donaldem Trumpem. Jest jedno "ale"
Polityka
Afera na Węgrzech. W Budapeszcie protest przeciwko Viktorowi Orbánowi. "Zrezygnuj"