Sebastian K., który w ubiegłym roku podpalił biuro poselskie Beaty Kempy, wtedy szefowej Kancelarii Premiera w Sycowie, nie odpowie za swój czyn. Biegli psychiatrzy uznali, że w chwili popełnienia czynu miał on zniesioną zdolność rozpoznania ich znaczenia i pokierowania swoim postępowaniem. Prokuratura złożyła w sądzie wniosek o umieszczenie K. w zakładzie zamkniętym.
– Biegli wskazali, że z uwagi na stwierdzone u podejrzanego zaburzenia istnieje wysokie prawdopodobieństwo popełnienia przez niego czynu zabronionego podobnego do aktualnie mu zarzucanych. W opinii biegłych istnieją medyczne przesłanki zastosowania wobec Sebastiana K. środka zabezpieczającego w postaci umieszczenia go w zakładzie psychiatrycznym – tłumaczy prok. Arkadiusz Jaraszek z Prokuratury Krajowej.
Sebastian K. został zatrzymany 14 grudnia ubiegłego roku – usłyszał zarzut o charakterze terrorystycznym – wprowadzenia zagrożenia życia i zdrowia dla wielu osób oraz mieniu w wielkich rozmiarach, bo choć biuro było w nocy puste, na wyższych piętrach kamienicy mieszkało kilkunastu lokatorów. K. wybił szybę w drzwiach, wlał do środka benzynę i podpalił. Do tragedii nie doszło dzięki szybkiej akcji strażaków i policji. Podczas przesłuchania przyznał się, że nienawidzi PiS i to było motywem jego działania (chciał m.in. wstrzymać reformę wymiaru sprawiedliwości). Sebastian K. był podejrzany także o wytworzenie z uprawianych przez siebie konopi środków odurzających w postaci ziela konopi w ilości 62,91 grama, co stanowi znaczną ilość.
Sebastian K. został skierowany na badania psychiatryczne. Ośmiotygodniowa obserwacja zespołu biegłych psychiatrów i psychologa wykazała, że K. w chwili podpalenia biura był niepoczytalny.
Sprawę podpalenia biura Kempy prowadził dolnośląski wydział do spraw przestępczości zorganizowanej i korupcji Prokuratury Krajowej. Teraz musi umorzyć postępowanie.