Pożegnanie z dźwignią Tuska

NIK chwali ostatnie zmiany organizacyjne w Polskich Inwestycjach Rozwojowych. To, co było wcześniej, ostro krytykuje.

Aktualizacja: 04.05.2016 06:22 Publikacja: 01.05.2016 19:22

Pożegnanie z dźwignią Tuska

Foto: Fotorzepa, Piotr Kowalczyk

Kontrolerzy NIK dyplomatycznym językiem potwierdzają to, co w niecenzuralny sposób wyraził na taśmach afery podsłuchowej szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz (słynne „ch..., d... i kamieni kupa") – projekt Polskich Inwestycji Rozwojowych to nie był sukces poprzedniego rządu.

W tej parze lepszy BGK

Gdy w październiku 2012 r. premier Donald Tusk zapowiedział w Sejmie utworzenie PIR, przekonywał, że jego priorytetem jest utrzymanie wzrostu gospodarczego, „który wzbudza podziw na całym świecie". – Przygotowaliśmy kilka narzędzi i kilka decyzji, które powinny zapewnić Polakom bezpieczeństwo i dać prawo mówić mi umiarkowanie optymistycznym tonem o nadziejach związanych z polskim wyjątkowym sposobem na kryzys – przekonywał.

Program „Inwestycje polskie" został oparty na dwóch filarach – Bank Gospodarstwa Krajowego miał udzielać kredytów i gwarancji, a PIR zapewniać finansowanie kapitałowe. Tusk mówił o „dźwigni na rzecz inwestycji i kredytowania polskiej gospodarki": – Do 40 mld zł do roku 2015 i około 90 mld zł do 2018 r. będą służyły inwestycjom.

Raport NIK bezlitośnie rozlicza się z tymi zapowiedziami już w pierwszym zdaniu. „Sposób przygotowania i realizacji programu nie zagwarantował osiągnięcia efektów w wysokości planowanej do 2015 r.". Według raportu pieniądze na inwestycje były. „Zapewniono środki umożliwiające wsparcie inwestycji w wysokości około 40 mld zł do końca 2015 r. W niewystarczającym stopniu uwzględniono jednak, że podjęcie decyzji o finansowaniu inwestycji przez PIR będzie procesem długotrwałym oraz że przedsiębiorstwa krajowe nie przedstawią? dostatecznej liczby projektów spełniających wymogi PIR".

W efekcie od 2013 do 2015 r. BGK podpisał umowy na finansowanie inwestycji o wartości 28,9 mld zł, a PIR o wartości 1,6 mld zł. Dla porównania wartość krajowych inwestycji w latach 2013–2014 wyniosła prawie 500 mld zł.

Kontrolerzy lepiej oceniają skuteczność BGK. Ale zauważają, że „finansowanie udziału BGK w programie spowodowało zwiększenie długu publicznego, co było niezgodne z jednym z jego założeń". Rzeczywiście, w Sejmie premier Tusk zapewniał: – Zwiększenie możliwości inwestycyjnych będzie możliwe bez naruszania bezpieczeństwa finansowego państwa, a więc bez obciążania tą kwotą deficytu lub długu publicznego.

Chodzi o to, że pierwotnie fundusze własne BGK miały zostać zwiększone środkami pochodzącymi ze zbycia akcji należących do państwa. Tymczasem w 2013 r. i 2014 r. minister finansów zwiększył fundusze BGK, przekazując mu nieodpłatnie obligacje skarbowe o wartości nominalnej 3 mld zł. Emisja i późniejsze przekazanie obligacji skarbowych spowodowały zwiększenie o tę kwotę długu publicznego. Zdaniem NIK taka operacja skutkuje „nieuzasadnionymi" kosztami dla budżetu państwa.

– Zgodnie z ustawą o BGK minister finansów ma prawo dofinansować bank obligacjami państwowymi – podkreśla Wojciech Kowalczyk, były wiceminister Skarbu Państwa odpowiedzialny za Polskie Inwestycje Rozwojowe oraz BGK. – W pierwszej fazie tworzenia bardzo ważne było, aby bank mógł przeznaczyć duże kwoty na finansowanie infrastruktury. Żeby wejść w energetykę, a taki był jeden z priorytetów, trzeba mieć znaczący poziom funduszy własnych. Jako finansista i były wiceminister finansów wiem, że dla ministra ważniejsze są dochody budżetowe niż kwestie dłużne. Powinniśmy ocenić po pięciu latach, ile realnie Skarb Państwa kosztowało dokapitalizowanie banku obligacjami. Z jednej strony, koszty to 3 mld, a z drugiej, korzyści – wypłacone dywidendy.

W raporcie z kontroli pojawia się także wprost zarzut niegospodarności pod adresem poprzedniego rządu. Dotyczy on trzech umów na doradztwo na łączną kwotę 600 tys. zł zawartych przez resort skarbu, których przedmiotem było m.in. opracowanie koncepcji programu.

Mechanizm jest OK

Sam rząd Tuska zdawał sobie sprawę z niewydolności PIR. – W czerwcu 2014 r. przeszedłem z resortu finansów do Ministerstwa Skarbu m.in. po to, by zaktywizować PIR, które nie spełniały pokładanych w nich nadziei – przyznaje Wojciech Kowalczyk.

Jesienią 2014 r. resort skarbu przygotował znaczące zmiany w programie. Polskie Inwestycje Rozwojowe stały się spółką zarządzającą kilkoma funduszami inwestycyjnymi (Fundusz Inwestycji Infrastrukturalnych – Kapitałowy, Fundusz Inwestycji Infrastrukturalnych – Dłużny, Fundusz Inwestycji Samorządowych i Fundusz Inwestycji Polskich Przedsiębiorstw). Taka formuła miała ułatwić działanie. NIK ją chwali: „ stworzyła warunki do bardziej efektywnego wykorzystania środków publicznych".

W drugim półroczu 2015 r. PIR, działające jako podmiot zarządzający funduszami inwestycyjnymi, podpisały w ich imieniu umowy o wartości 360 mln zł. NIK zauważa jednak, że podstawowy problem nie zniknął: „Barierą rozwoju pozostawało nadal przygotowanie inwestorów do absorpcji środków na warunkach rynkowych w sposób, który nie będzie stanowił niedozwolonej pomocy publicznej".

Po wyborach rząd PiS zapowiedział dalsze zmiany. Beata Szydło w swym exposé podkreślała: – Znaczne zasoby inwestycyjne można znaleźć poprzez umocnienie BGK, a także poprzez zmianę formuły działania przedsiębiorstwa Polskie Inwestycje Rozwojowe. Wzmocnienie obydwu z nich, a także mechanizm lewarowania kapitału powinny dać bardzo znaczące zwiększenie możliwości.

Na bazie spółki PIR nowy rząd stworzył Polski Fundusz Rozwoju. – Wiele krajów ma takie fundusze inwestycyjne. W Polsce to rozwiązanie nowatorskie. Dlatego na efekty trzeba poczekać – mówi Kowalczyk, dziś wiceminister energetyki odpowiedzialny m.in. za górnictwo. – Po zmianach PFR jest jednym z inwestorów w Polskiej Grupie Górniczej. To pokazuje, że państwo dzięki tego typu mechanizmowi może realizować ważne dla siebie projekty.

Wicepremier Mateusz Morawiecki zapowiedział, że PFR ma zintegrować działania wszystkich instytucji państwowych odpowiadających za rozwój. Wymienił Polską Agencję Rozwoju Przedsiębiorczości, Agencję Rozwoju Przemysłu, Polską Agencję Informacji i Inwestycji Zagranicznych, Korporację Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych oraz BGK.

Kontrolerzy NIK dyplomatycznym językiem potwierdzają to, co w niecenzuralny sposób wyraził na taśmach afery podsłuchowej szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz (słynne „ch..., d... i kamieni kupa") – projekt Polskich Inwestycji Rozwojowych to nie był sukces poprzedniego rządu.

W tej parze lepszy BGK

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Polityka
Jan Strzeżek: Wybory na prezydenta Warszawy już się rozstrzygnęły
Polityka
Dlaczego ABW zasłoniło kamery monitoringu w domach Ziobry? Siemoniak wyjaśnia
Polityka
Adrian Zandberg o Szymonie Hołowni: Przekonał się na czym polega "efekt Streisand"
Polityka
Donald Tusk: Nie chcę nikogo straszyć, ale wojna jest realna. Musimy być gotowi
Polityka
Wyłączanie spod sankcji. KAS odmraża środki rosyjskich firm w Polsce