Ściślej dotyczy to krajów, w których obszerne badania przeprowadził prestiżowy amerykański ośrodek Pew. Objęły one dziewięć państw, w których muzułmanie stanowią większość, i na terytoriach palestyńskich.
W niektórych mieszkają prawie sami wyznawcy islamu (jak Pakistan czy Turcja), w innych stanowią najliczniejszą grupę (jak w Libanie, gdzie 40 proc. mieszkańców to niemuzułmanie – chrześcijanie, czy w Burkina Faso podobnie 40 proc., z tym że nie tylko chrześcijanie, ale i wyznawcy tradycyjnych religii afrykańskich).
We wszystkich badanych krajach z wyjątkiem Burkina Faso większość mieszkańców, i to z uwzględnieniem niemuzułmanów, jest zdania, że ustawodawstwo narodowe powinno się kierować nauczaniem Koranu. Różna jest skala tego poparcia i jego intensywność. Aż 78 proc. Pakistańczyków jest za ścisłym stosowaniem zasad Koranu w prawie świeckim, dodatkowo 16 proc. za stosowaniem, ale nie ścisłym. A tylko 2 proc. uważa, że religia muzułmańska nie powinna mieć na nie wpływu.
Za ścisłym stosowaniem jest też 65 proc. Palestyńczyków z Zachodniego Brzegu, 54 proc. Jordańczyków i 52 proc. Malezyjczyków. Nawet w Senegalu uchodzącym za umiarkowany, wolny od fundamentalizmu i tolerancyjny wobec mniejszości chrześcijańskiej połowa mieszkańców popiera ścisłe powiązanie prawa krajowego z Koranem.
Zupełnie inaczej wypadły w badaniach Turcja, Liban i Burkina Faso. W nich za ścisłym powiązaniem opowiada się góra kilkanaście procent mieszkańców. Co ciekawe, w tych dwóch ostatnich krajach mniej radykalne podejście do stosowania religii w polityce mają także muzułmanie, może pod wpływem licznych sąsiadów niemuzułmanów.