Tendencje separatystyczne we Włoszech nie są nowym zjawiskiem. Przed przyszłorocznymi wyborami parlamentarnymi stają się w coraz większym stopniu elementem gry politycznej. Tak jest w wydaniu Ligi Północnej kierowanej przez wschodzącą gwiazdę włoskiej polityki, 44-letniego Matteo Salviniego, który staje się niemal dokładną kopią Marine Le Pen.
Jeszcze za czasów Umberto Bossiego Liga stawiała w pierwszym rzędzie na separatyzm regionów północnych Włoch. Obejmując szefostwo w 2013 roku Salvini zrezygnował na jakiś czas z hasła Bossiego „Roma Landrona" (złodziejski Rzym), które miało być symbolem polityki podatkowej władz centralnych wobec takich regionów, jak bogata Lombardia czy region Wenecji. Na tej fali zrodził się nawet pomysł oderwania północnych Włoch i proklamowania niepodległego państwa Padania (od rzeki Pad).
Czerpiąc wzory z programu francuskiego Frontu Narodowego Salvini skoncentrował się na walce z imigracją, kapitalizmem, globalizacją oraz elitami. Daje to doskonałe rezultaty sondażowe. Pragnąc je poprawić, Liga Północna wraca do wcześniejszych idei separatystycznych.
Nie ma wprawdzie otwarcie mowy o secesji, ale jest pomysł referendum w sprawie uzyskania autonomii dla dwu regionów: Lombardii, której stolicą jest Mediolan, oraz Wenecji Euganejskiej ze stolicą w Wenecji. Na czele obu regionów są politycy Ligi Północnej i to oni stoją za projektami referendów, które odbędą się w obu regionach 22 października. A więc na kilka miesięcy przed wyborami parlamentarnymi.
– Chodzi o pieniądze. Nasze regiony przekazują co roku do Rzymu 80 mld euro z racji podatków i innych świadczeń. W sytuacji gdy Rzym nie reaguje na nasze sprzeciwy, jedynym wyjściem jest referendum w sprawie autonomii – uspokaja media Paolo Grimoldi, jeden z liderów Ligi Północnej. Opowiadając się za autonomią, oba najbogatsze regiony Włoch pragną uzyskać podobny status jak Trydent-Górna Adyga, który ma prawo do dysponowania do 90 proc. podatków pobieranych w regionie.