Eurodeputowany PiS został wykluczony z udziału w misjach obserwacyjnych Parlamentu Europejskiego, które oceniają przebieg wyborów w krajach trzecich. Najbliższa miała się odbyć w Czarnogórze. Ponadto pojawił się także wniosek o jego wykluczenie z DEG, czyli organu Parlamentu Europejskiego zajmującego się wsparciem i monitorowaniem demokracji poza Unią.
Na ten drugi musi odpowiedzieć jego rodzina polityczna Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, która go do DEG skierowała. Dostała już list w tej sprawie od Davida McAllistera i Lindy McAvan, czyli współprzewodniczących DEG. Zarzucają oni Czarneckiemu, że wraz z Kosmą Złotowskim (PiS) i Davidem Campbellem Bannermanem (brytyjska Partia Konserwatywna) pojechali, mimo ostrzeżeń PE, z samozwańczą misją do Azerbejdżanu przy okazji wyborów prezydenckich 11 kwietnia. PE nie zgodził się tam wysłać misji oficjalnej, uznając, że nie pozwalają na to warunki kampanii i fakt uwięzienia licznych polityków opozycji. Te przypuszczenia potwierdziła misja OBWE w swojej wstępnej ocenie wydanej 12 kwietnia.
Ale media azerskie poinformowały, że międzynarodowi obserwatorzy (wspomniana trójka eurodeputowanych) uznali wybory za zgodne z międzynarodowymi standardami. Zdaniem PE to już po raz kolejny (poprzednio w czasie wyborów prezydenckich w 2013 roku i referendum konstytucyjnego 2016 roku) przedstawiają one opinie zaproszonych prywatnie polityków jako stanowisko międzynarodowych instytucji, w tym wypadku PE. W związku z tym szefostwo DEG zdecydowało o zakazie misji dla trójki europosłów.
W wypadku Czarneckiego dodatkową karą miałoby być usunięcie z DEG. McAllister i McAvan wspominają bowiem, że polityk PiS nie po raz pierwszy psuje wizerunek Parlamentu. Wspominają jego zachowania przy okazji wyborów w Azerbejdżanie, Uzbekistanie i Armenii.
W rozmowie z „Rzeczpospolitą" eurodeputowany twierdzi, że te wnioski to działania polityczne, a swoje zachowanie uważa za zgodne z linią PiS i EKR. – Kontynuujemy linię polityczną Lecha Kaczyńskiego – powiedział. Jego zdaniem należy rozmawiać z przywódcami krajów południowego Kaukazu, żeby nie wpychać ich w objęcia Rosji. Odnośnie do zarzutów z przeszłości stwierdził, że w Uzbekistanie nigdy nie był, a w pozostałych sprawach nigdy wcześniej nie stawiano mu zarzutów.