Rządzący od prawie ćwierćwiecza białoruski przywódca we wtorek podczas spotkania z młodzieżą tłumaczył, na czym polegają relacje Mińska z Moskwą. Oskarżany przez imperialistyczne rosyjskie media o „próbę odwrócenia się na Zachód" Łukaszenko stwierdził, że białorusko-rosyjskie stosunki „wyglądają różnie".
– Bywa, że mleka nie wpuszczają, nie pozwalają sprzedawać cukru, wstrzymują dostawy ropy i zakręcają kurek gazowy. Różnie bywa. Ja to wszystko przeżyłem – mówił. Mimo to białoruski prezydent uważa, że Rosjanie „w każdej sytuacji udzielą Białorusi pomocy", ponieważ „do dzisiaj boją się stracić Białoruś".
– Łukaszenko się wygadał i pokazał prawdziwe oblicze swojej strategii wobec Rosji. W zamian za bycie w sojuszu z Moskwą chce dostawać od niej tani gaz, ropę i inne wsparcie materialne – mówi „Rzeczpospolitej" znany białoruski politolog Aliaksandr Klaskouski.
Przy okazji Łukaszenko poruszył temat popularyzacji języka białoruskiego (jedynie niespełna 14 proc. uczniów uczy się po białorusku) i stwierdził, że Mińsk nie pójdzie drogą Kijowa, gdzie „napastowano Rosjan i język rosyjski".
– Jeżeli chcecie, by wszyscy rozmawiali po białorusku, trzeba to robić ostrożnie, nie znieważając Rosjan. Rozmawiajmy po białorusku, zaczynając od przedszkola, ale będziemy to robili spokojnie – stwierdził.