Rezygnację demonstracyjnie złożył jeden z cudzoziemców, Litwin Aivaras Abromavičius – minister rozwoju gospodarczego. „Nie chcę jeździć do Davos i opowiadać o naszych sukcesach, gdy za naszymi plecami jacyś ludzie załatwiają swoje interesy" – wyjaśniał.
Według Abromavičiusa jednym z tych ludzi był zastępca szefa parlamentarnej frakcji Bloku Petra Poroszenki Ihor Kononenko – przyjaciel prezydenta jeszcze z czasów służby wojskowej w latach 80., a obecnie jego partner w biznesie (wspólnie posiadają fabrykę wyrobów szklanych pod Kijowem). Bez przerwy próbował on narzucać swoich kandydatów na szefów państwowych koncernów, szczególnie monopolisty na rynku paliw Naftohazu.
Inni próbowali objąć w ministerstwie „kuratelą" przemysł obronny, by zarządzać nim wspólnie z kolejnym przyjacielem prezydenta, biznesmenem i zastępcą sekretarza Rady Bezpieczeństwa Ukrainy Ołehem Hłodkowskim.
W końcu Kononenko zniecierpliwiony oporem Abromavičiusa przysłał do ministerstwa jednego ze swych współpracowników, który ogłosił się zastępcą ministra. Uparty Litwin nie ustąpił i podał się do dymisji. „Nie mam zamiaru być marionetką w ręku ludzi, którzy w stylu starej władzy chcą położyć łapę na państwowych pieniądzach" – powiedział.
Kononenko nazwał „kompletnym absurdem" oskarżenia ze strony Litwina, ale rezygnacja jednego z czołowych cudzoziemców wspierających reformy na Ukrainie – i to z powodu niedającej się zwalczyć korupcji – miała taki efekt jak wybuch bomby w centrum Kijowa. Kurs hrywny (i bez tego niski) zaczął jeszcze bardziej spadać, wraz z kursem państwowych euroobligacji.