– Rozmowy na temat przeniesienia ambasady USA do Jerozolimy znajdują się we wstępnej fazie – oświadczył rzecznik Białego Domu po niedzielnej rozmowie telefonicznej Donalda Trumpa z premierem Beniaminem Netanjahu. Premier otrzymał też zaproszenie do Waszyngtonu na początek lutego.

Tego samego dnia władze Jerozolimy ogłosiły decyzję o budowie 566 domów w wschodniej Jerozolimie, okupowanej od pół wieku. W dalszych planach jest budowa kilku tysięcy domów. Równocześnie rząd izraelski przełożył głosowanie nad przyłączeniem do Izraela największego żydowskiego osiedla na terenach okupowanych, Maale Adumim w pobliżu Jerozolimy (ponad 40 tys. osadników). Wszystko to podsumował Meir Turjeman, wiceburmistrz Jerozolimy, mówiąc: – Zasady gry się zmieniły wraz z objęciem władzy przez Donalda Trumpa. Nie mamy już związanych rąk jak za czasów Obamy. Sam premier Netanjahu ostrzega, że za wcześnie jeszcze na rozpoczęcie świętowania. W poniedziałkowym przemówieniu w Knesecie nawoływał do ostrożności i wstrzymania się przed rozbudzaniem nadziei do czasu jego wizyty w Waszyngtonie.

– Mam wrażenie, że Netanjahu nie jest pewien, co usłyszy w bezpośredniej rozmowie z Trumpem – tłumaczy „Rzeczpospolitej" Awi Scharf, szef portalu gazety "Haaretz". W jego opinii mimo obietnicy Trumpa w czasie kampanii wyborczej o przeniesieniu ambasady USA do Jerozolimy nie ma żadnej pewności, że zostanie zrealizowana. Co więcej, izraelskie służby nie są przekonane, czy jest to dobre rozwiązanie, gdyż jego skutkiem byłoby niewątpliwie nasilenie akcji terrorystycznych ze strony zdesperowanych Palestyńczyków. W dodatku taki krok grozi konfliktem USA z Arabią Saudyjską, Jordanią czy Egiptem, ważnymi sojusznikami w walce z tzw. Państwem Islamskim i międzynarodowym terroryzmem. Mahmud Abbas, szef Autonomii Palestyńskiej, mówi na razie jedynie o doprowadzeniu procesu pokojowego do ślepego zaułka.

W 1995 roku, w czasie gdy w Oslo pojawiła się możliwość uregulowania konfliktu palestyńsko-izraelskiego, Kongres USA uznał niepodzielną Jerozolimę za stolicę Izraela. Jednak od tego czasu żaden prezydent nie zdecydował się na przeniesienie tam ambasady z Tel Awiwu. Obama odnowił nawet w grudniu ubiegłego roku zarządzenie zakazujące takich działań. Obowiązuje do początku czerwca.

W tym czasie w Izraelu będzie już obecny 56-letni David Friedman, nowy ambasador USA. Jest Żydem, adwokatem z Nowego Jorku wspierającym osadnictwo na ziemiach okupowanych. Ma nawet dom w pobliżu Ramallah na Zachodnim Brzegu. Setkami tysięcy dolarów wspiera osadnictwo także rodzina Jareda Kushnera, ortodoksyjnego Żyda, męża Ivanki Trump. To jego prezydent USA wyznaczył na głównego negocjatora w konflikcie palestyńsko-izraelskim. Na Zachodnim Brzegu mieszka 350 tys. żydowskich osadników. W wschodniej Jerozolimie – 200 tys.