Czy Rosja ma kompromitujące Donalda Trumpa materiały?

Na dziewięć dni przed inauguracją Ameryka mówi o jednym: kompromitujących materiałach, które ma na miliardera Kreml.

Aktualizacja: 12.01.2017 05:35 Publikacja: 11.01.2017 19:09

Czy Rosja ma kompromitujące Donalda Trumpa materiały?

Foto: AFP

Donald Trump przez wiele miesięcy kampanii wyborczej z lubością powtarzał niesprawdzone informacje o Hillary Clinton. Zbudował też swój ruch m.in. na twierdzeniu, że Barack Obama nie urodził się w USA i nie miał prawa ubiegać się o najwyższy urząd w państwie.

Ale gdy przyszła kolej na niego, na niesprawdzone informacje zareagował z największą złością.

„Czy żyjemy w nazistowskich Niemczech? To jest całkowita bzdura! Polowanie na czarownice" – napisał na Twitterze. A w trakcie pierwszej od sześciu miesięcy konferencji prasowej oskarżył „grupę złych ludzi" o to, że zebrali się, aby go „szantażować" i pozbawić prezydentury.

Na publikację materiałów zdecydowały się na razie CNN i portal BuzzFeed News. Chodzi o 35 stron dokumentów zebranych przez byłego agenda brytyjskiego MI6 na polecenia zarówno demokratów, jak i republikanów, którzy byli przeciwni prezydenturze Trumpa. Amerykański wywiad uważa, że Brytyjczyk jest postacią „wiarygodną". Dlatego kilka dni temu CIA i FBI postanowiły powiadomić o tych materiałach zarówno Trumpa, jak i Obamę.

Sześć filmów z prostytutkami

„Kompromaty" Kreml miał zbierać na przyszłego prezydenta od wielu lat, w okresie, gdy jeszcze nikt nie miał pojęcia, że zaangażuje się on w amerykańską politykę. Okazją były liczne podróże miliardera do Rosji. Tu miał przeprowadzać transakcje na rynku nieruchomości (do których nigdy nie doszło), a także organizować konkurs Miss World. W 2013 r. Rosjanie mieli m.in. nagrać sześć filmów wideo o igraszkach Trumpa z prostytutkami w luksusowym hotelu Ritz-Carlton, którego okna wychodzą na Kreml.

Inne dokumenty mają świadczyć o niezwykle zyskownych transakcjach, jakie rosyjskie władze zaoferowały Trumpowi, zapewne aby potem móc go szantażować. Szczególną sensacją byłaby informacja o tym, że już w czasie kampanii wyborczej przedstawiciele Trumpa negocjowali z Rosjanami warunki hakowania sztabu demokratów. To afera wyjątkowo przypominająca Watergate, z powodu którego musiał podać się do dymisji inny republikański prezydent, Richard Nixon. Jednak wszystkie amerykańskie media podkreślają, że na razie nie mają żadnych dowodów, iż takie materiały rzeczywiście istnieją, a jeśli tak, to do jakiego stopnia zostały sfabrykowane.

Sam Trump traktuje jednak groźbę z największą powagą, bo w środę robił co mógł, aby się wybronić.

– Zawsze, kiedy wyjeżdżam za granicę, jestem otoczony ochroną, wieloma ludźmi. I powtarzam im: kiedy idziecie do hotelu, uważajcie, co robicie, jeśli nie chcecie zobaczyć siebie później w nocnych programach telewizyjnych. Wszędzie są kamery, nieraz tak małe i w takich miejscach, że ich nie sposób dostrzec.

Trump zapewnił także, że nigdy nie prowadził żadnych biznesów na terenie Rosji. A sztab wyborczy republikanów Rosjanie jego zdaniem próbowali także hakować, tylko im się nie udało.

– Jeśli Władimir Putin szanuje Donalda Trumpa, to uważam, że jest to atut, nie wada. Ale to wcale nie oznacza, że dojdę z nim do porozumienia – powiedział prezydent elekt. Po raz pierwszy też tak otwarcie przyznał, że za hakowaniem sztabu demokratów rzeczywiście stoi Kreml.

Kilka miesięcy temu Trump sam zachęcał Rosjan do hakowania sztabu Demokratów.

Rosja znalazła się też w centrum uwagi w prowadzonym w tym samym czasie kluczowym przesłuchaniu w Senacie kandydata na sekretarza stanu Rexa Tillersona. Jeśli wierzyć byłemu szefowi ExxonMobil, Putin może być z tego powodu tylko zachwycony.

– Rosja ma długoterminowy plan, który będzie realizowała w zależności od tego, jaka będzie nasza reakcja na kolejne posunięcia Kremla – tłumaczył Tillerson. Polega on na przywróceniu miejsca, jakie zdaniem Putina należy się Rosji w świecie jako superpotędze atomowej. Od upadku ZSRR blisko 25 lat Rosjanie mieli poczucie, że zostali źle potraktowani, zlekceważeni. Chcą, aby ich zdanie było brane pod uwagę.

Dla Polski szczególnie ważna jest deklaracja przyszłego szefa amerykańskiej dyplomacji, że decyzja o wzmocnieniu obecności wojskowej USA w Europie Środkowej była słuszna. Tillerson dał wręcz do zrozumienia, że odpowiedź Waszyngtonu po aneksji Krymu powinna była być silniejsza.

– Tylko w ten sposób Putin zrezygnuje z zajmowania kolejnych części sąsiednich krajów – powiedział.

Rex Tillerson uznał także, że powstrzymaniu imperialnych ambicji Kremla służą sankcje, a w ich nałożeniu Ameryka powinna odgrywać kluczową rolę. To również istotna deklaracja, bo z powodu takich restrykcji Exxon stracił w Rosji miliardy.

Putin nie jest zbrodniarzem wojennym

Mimo wielokrotnych nacisków senatorów Tillerson nie chciał jednak przyznać, że z powodu masakry w Aleppo Putina należy uznać za zbrodniarza wojennego. I choć jego zdaniem Rosja i Ameryka „nigdy nie będą przyjaciółmi, bo wyznają odmienne wartości", to przynajmniej w niektórych sprawach mogą być partnerami.

Tego samego dnia grupa wpływowych senatorów, w tym republikanie Marco Rubio, Lindsey Graham i John McCain, przyjęła rezolucję o nałożeniu jeszcze surowszych sankcji na Rosję z powodu przeprowadzonego przez nią cyberataku. Obejmują one m.in. wszystkie banki, które pośredniczą w sprzedaży rosyjskich obligacji państwowych. To znacznie utrudnia Trumpowi odwołanie restrykcji wobec Kremla po inauguracji 20 stycznia.

Donald Trump przez wiele miesięcy kampanii wyborczej z lubością powtarzał niesprawdzone informacje o Hillary Clinton. Zbudował też swój ruch m.in. na twierdzeniu, że Barack Obama nie urodził się w USA i nie miał prawa ubiegać się o najwyższy urząd w państwie.

Ale gdy przyszła kolej na niego, na niesprawdzone informacje zareagował z największą złością.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Polityka
USA: Nieudane poszukiwania trzeciego kandydata na prezydenta
Polityka
Nie żyje pierwszy Żyd, który był kandydatem na wiceprezydenta USA
Polityka
Nowy sondaż z USA: Joe Biden wygrywa z Donaldem Trumpem. Jest jedno "ale"
Polityka
Afera na Węgrzech. W Budapeszcie protest przeciwko Viktorowi Orbánowi. "Zrezygnuj"
Polityka
Donald Trump reklamuje Biblię. Sprzedawaną za 59,99 dolarów