4 czerwca 1989 roku w Polsce odbyły się pierwsze po wojnie częściowo wolne wybory do Sejmu oraz całkowicie wolne do przywróconego Senatu. Decyzja o organizacji wyborów zapadła podczas obrad Okrągłego Stołu. Kandydaci Komitetu Obywatelskiego "Solidarność" do Sejmu zdobyli 160 ze 161 mandatów, które mogli uzyskać - 65 proc. mandatów przeznaczono dla koalicji rządowej. W Senacie "Solidarność" zdobyła 99 ze 100 mandatów.
Według Pawła Kukiza, najgorsze w Sejmie Kontraktowym było to, że "poprzez to porozumienie z częścią opozycji na zasadzie: wy nam nic nie robicie, my wam nic nie zrobimy, utrzymuje się ustrój, w którym mamy do czynienia, z władzą absolutną, jednowładztwem, wodzostwem". - Do tej pory mamy ten ustrój - przekonywał polityk w TVN24.
- Polska demokratycznym krajem stanie się wówczas, kiedy zmienimy ordynację wyborczą na większościową, kiedy będziemy mieć instrumenty demokracji bezpośredniej, czyli obligatoryjne referenda. I kiedy rząd, każda władza - czy to platformiana, czy pisowska - odwali się od naszych pieniędzy, obniży podatki. Wtedy będziemy mogli mówić o państwie demokratycznym - oceniał lider Kukiz'15.
- Czuję się nieszczęśliwy, że w 1989 roku nie doszło do zmiany podstawowych zasad ustroju państwa - dodał polityk.
Paweł Kukiz przekonywał, że "nowa konstytucja daje takie same instrumenty sprawowania władzy, jakie kiedyś posiadało PZPR". - Często słyszę w mediach: jak to jest możliwe, że szeregowy poseł Kaczyński zarządza całym państwem? To nie jest szeregowy poseł, tylko pierwszy sekretarz partii, jego odpowiednik. W czasach komunistycznych również pierwszy sekretarz partii nie był premierem - zwrócił uwagę.