Korespondencja z Brukseli

Przewodniczący Rady Europejskiej na konferencji prasowej po szczycie UE w Brukseli gorzko mówił o ostatnich wydarzeniach wokół kontrowersyjnej ustawy o IPN. Twierdzi, że rozmawiał o tym z premierem Mateuszem Morawieckim na marginesie szczytu. Według Tuska kluczowe jest teraz zatrzymanie dwóch fal: złych opinii o Polsce oraz niemądrych i nieprzyzwoitych ekscesów w Polsce. — Obóz rządzący ma wszystkie instrumenty, że by to zrobić — stwierdził. Podkreślił, że wiele osób ciężko pracowało przez ostatnie lata na polską pozycję na scenie międzynarodowej i dobre relacje z Izraelem. — Nie możemy pozwolić, żeby ktoś zrujnował to w kilka tygodni. Nie jest jeszcze za późno na działania i na zwykłą ludzką przyzwoitość — powiedział szef Rady Europejskiej.

Głównymi tematami spotkania unijnych przywódców był przyszły unijny budżet po 2020 roku oraz miany instytucjonalne. 2 maja Komisja Europejska ma zaproponować konkretne liczby, w piątek prezydenci i premierzy państw członkowskich rozmawiali o priorytetach. Zdaniem Jean-Claude Junckera 14-15 z nich było za zwiększenie składek do budżetu w związku z Brexitem oraz nowymi unijnymi priorytetami. Pojawił się także temat tzw. warunkowości, czyli uzależnienia pieniędzy z unijnego budżetu od spełnienia przez kraje określonych warunków. Kanclerz Angela Merkel mówiła o powiązaniu z polityką migracyjną, podobnego zdaniem był premier Szwecji Stefan Lofven, czyli przywódcy dwóch krajów najbardziej dotkniętych falą uchodźców w 2015 roku. Mark Rutte, premier Holandii opowiedział się za uzależnieniem pieniędzy od reform strukturalnych. Kilku przywódców wspominało też, że pieniądze muszą się wiązać z poszanowaniem wspólnych wartości. — Byłem zaskoczony ogólnym poparciem dla warunkowości. Nawet premier Morawiecki stwierdził, że Polska gotowa jest ją poprzeć — relacjonował Tusk. Precyzował jedynie, że powinna ona być oparta na obiektywnych kryteriach i nie powiedział o jaką konkretnie warunkowość chodzi. Na konferencji prasowej po szczycie Morawiecki powiedział jednak polskim dziennikarzom, że popiera warunkowość, ale makroekonomiczną.

Przywódcy unijni odrzucili postulat Parlamentu Europejskiego i Komisji Europejskiej dotyczących tzw. spitzenakandidaten. Czyli zasady, żeby przewodniczący Komisji Europejskiej był wybierany wyłącznie z grona osób będących na czele list poszczególnych grup politycznych w wyborach do PE. Tak było w 2014 roku: Jean Claude Juncker był liderem Europejskiej Partii Ludowej i gdy ta grupa polityczna wygrała wybory przywódcy UE zostali zmuszeni do wskazania go na przewodniczącego. Jednak teraz mają więcej czasu na refleksję i większość z nich przeciwstawia się temu automatyzmowi wskazując, że unijny traktat daje im swobodę wskazania kandydata, biorąc pod uwagę wyniki wyborów do PE, ale nie konkretne personalia. — To nie znaczy, że lider listy nie może zostać szefem KE. Sądzę, że ten fakt nawet znacząco zwiększa jego szanse. Ale nie może być automatyzmu — powiedział Tusk. Konkretne decyzje będą zapadały w czerwcu 2019 roku, po wyborach do Parlamentu.