Siemoniak ocenił, że w przypadku sytuacji kryzysowej po nawałnicach w nocy z 11 na 12 sierpnia „państwo nie zdało egzaminu”. Były szef MON i wiceszef MSWiA mówił, że w czasach, gdy w resorcie spraw wewnętrznych odpowiadał za reagowanie w przypadku klęsk żywiołowych, zawsze był w miejscu takiej klęski zaraz po niej.
- Nie wiem jak to możliwe, że minister Mariusz Błaszczak lub jego zastępca nie pojawili się w sobotę na miejscu. Ja z pewnością apelowałbym o natychmiastowe użycie wojska do pomocy mieszkańcom. Kompletnie nie działa to wszystko pod rządami PiS. To że wojsko pojawiło się we wtorek dyskwalifikuje wszystkich – mówił Siemoniak.
Były wicepremier ubolewał też, że w czasie wydarzeń sprzed kilkunastu dni „nie wykorzystano tradycyjnego systemu ostrzegania”, czyli nie skontaktowano się np. z uczestnikami obozu harcerskiego w Suszku bezpośrednio (w wyniku gwałtownej burzy i trąby powietrznej w obozie tym zginęły dwie harcerki).