- Większość z państwa nawet okładki prawa wodnego nie widziała. To jest ustawa w której nie wiecie nawet w środku jest zapisane. W październiku premier Szydło obiecywała, że stawki pozostaną na poziomie z 2016. Przez 7 miesięcy ten projekt był przetrzymywany w KPRM po to, byśmy o tym zapomnieli. Tu zamiast dobrej zmiany dostajemy w nagrodę drogą wodę. Ukrywacie jej skutki. To 3 mld 620 mln w pierwszym roku, w drugim ponad 4 mld - mówił poseł Sowa. Później wystąpił też poseł Janusz Cichoń z PO, który stwierdzi, że nowa ustawa to wyższe podatki, a jej zapisy przeczą twierdzeniom że nie będzie podwyżek.

Kilka chwil później premier Szydło - też z mównicy sejmowej - powiedziała: - W związku z wątpliwościami, które przedstawiliście państwo w związku z ustawą o Prawie wodnym, podjęłam decyzję, iż ten projekt zostanie zdjęty z porządku obrad.

Jak mówi "Rzeczpospolitej" poseł Sowa: - PiS zamiast reformy w gospodarce wodnej przygotowała rewolucję. I wszystko to chce sfinansować z pieniędzy Polaków. Każdy z nas zapłaci za to rocznie ok  100 zł od osoby. Czekamy, aż Premier Szydło wycofa ten projekt z Sejmu i przygotuje nowa wersje. Na tej nie da sie dalej pracować. Zamiast dobrej zmiany PiS forsuje nam drogą zmianę.

W podobnym tonie wypowiadają się inni politycy opozycji. "Dzięki obliczeniom Marka Sowy ustawa o prawie wodnym spada z głosowań. Czy rząd wycofa się z podwyżek cen wody? To 3 mld nowych kosztów!" - napisała na Twitterze rzecznik klubu Nowoczesnej, Paulina Henning-Kloska. "Presja opozycji ma jednak sens!" - napisał Mirosław Pampuch z Nowoczesnej. "Niewątpliwy sukces opozycji! PBS wycofuje w trakcie głosowań ustawę Prawo Wodne czyli podwyżki cen dla wszystkich. Winna jest UE i 8 lat" - podsumował Michał Stasiński z PO.

Prawo wodne to jeden z najbardziej kontrowersyjnych projektów, którymi zajmuje się Sejm. Opozycja od miesięcy przekonywała, że wejście w życie ustawy - co dyktują zobowiązania unijne - oznacza podwyżki stawek. Gdyby nie to, że w mediach dominuje nadal temat komentarzy po wizycie Donalda Trumpa w Polsce, piątkowa decyzja premier Szydło byłaby z pewnością dużo ważniejszym tematem politycznych dyskusji. Bo bardzo rzadko się zdarza, by na tym etapie prac interweniowała aż premier Szydło.