Nierozwiązana zagadka z oponą prezydenta

Opolska prokuratura wciąż nie ustaliła co było przyczyną wypadku prezydenta RP Andrzeja Dudy. Ostatnią zagadką śledczych i biegłych jest dziś czujnik ciśnienia w prawym tylnym kole, którego opona eksplodowała.

Aktualizacja: 04.03.2017 12:45 Publikacja: 04.03.2017 08:16

Nierozwiązana zagadka z oponą prezydenta

Foto: 123RF

Do czerwca ma zostać przedłużone śledztwo w sprawie ubiegłorocznego wypadku prezydenta RP Andrzeja Dudy. Dziś mija rok od zdarzenia. Co wiemy? Niewiele. Dogłębne wyjaśnienie incydentu z prezydencką oponą ma kolosalne znaczenie dla bezpieczeństwa najważniejszych osób w państwie. Jak widać po wypadku premier Beaty Szydło na tym polu jest jeszcze wiele do poprawienia.

4 marca 2016 r. podczas powrotu prezydenta  z Karpacza na autostradzie A4 niedaleko Opola w prezydenckiej limuzynie strzeliła opona. Samochód wiozący Prezydenta RP wypadł z trasy. Życie prezydent, który nie miał zapiętych pasów, uratował doświadczony kierowca z 20-letnim stażem. 

Śledztwo w sprawie nieumyślnego sprowadzenia niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym zaczęło się od poważnych potknięć. Policja i prokurator  z Brzegu, który wtedy miał weekendowy dyżur zbagatelizowali incydent. Dopiero kiedy media zaczęły opisywać, że pękła opona, która nie miała prawa się rozerwać, błędy próbowano naprawiać przez weekend. Brzeska policja nie poinformowała o wypadku samochodowym  głowy państwa dyżurnego prokuratora, kiedy w końcu to zrobili, ten nie widział sensu jechać na miejsce. Efekt? Autostrada została zamknięta dopiero po blisko siedmiu godzinach od zdarzenia decyzją przełożonych, jednak w środku nocy oględziny prokuratora nie miały już sensu - zamknięto więc autostradę w niedzielę. Rozerwaną oponę a właściwie jej resztki… zabezpieczyli na poczet śledztwa pracownicy autostrady.

Wyszła na jaw też gorzka prawda o niekompetencji i oszczędzaniu   w BOR - okazało się bowiem, że prezydencka limuzyna, z braku nowych opon miała założone opony przeznaczone do utylizacji.

W opinii doświadczonych prokuratorów wyjaśnianie wydawałoby się prostej kwestii, dlaczego pękła w limuzynie opona, to bardzo długo.

BMW trafiło najpierw do Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego  Policji, które sczytało m.in. czarną skrzynkę. Biegli ze specjalności mechanoskopii i zakresu badań wypadków drogowych już dwa tygodnie po zdarzeniu stwierdzili, że wypadek prezydenckiej limuzyny polegał na "najechaniu samochodu BMW na leżący na jezdni przedmiot (ok. 10 mm-przyp. aut.), w wyniku czego, doszło do przebicia opony prawego tylnego koła i spadku ciśnienia powietrza w oponie". To, zdaniem biegłych skutkowało „utratą stateczności kierunkowej samochodu, zarzuceniem pojazdu i przemieszczeniem na prawe pobocze jezdni. Zdaniem biegłych wniknięcie przedmiotu było przyczyną jej uszkodzenia, a zarazem przyczyną wypadku.

Biegli stwierdzili też, że na powierzchniach opon prezydenckiej limuzyny, ich fragmentów i elementów nadkola nie znajdowały się ślady materiałów wybuchowych.

Na tej podstawie można by uznać, że nikt nie zawinił i śledztwo należało umorzyć. Problem w tym, że limuzyna była pancerna a opony - wyjątkowe, z wkładką, która zabezpiecza oponę nawet przed przestrzeleniem. Co się więc stało?

Co ważniejsze, kłóci się to też z wynikami eksperymentu przeprowadzonego w Ośrodku Badawczo-Rozwojowym Przemysłu Oponiarskiego Stomil z Poznaniu na podobnej oponie. Stomil jest renomowanym ośrodkiem badawczym dla przemysłu oponiarskiego który do 1992 r. testował pojazdy dla Biura Ochrony Rządu.

Jak ujawniliśmy w lipcu ubiegłego roku poznański Stomil w eksperymencie dowiódł, że przebicie superopony, ze względu na jej specyficzną konstrukcję nie mogło spowodować jej eksplozji a wyniki testu poddają w wątpliwość oficjalnie podaną przez prokuraturę przyczynę. Eksperyment pokazał, że mimo całkowitej utraty powietrza opona ze specjalistycznym bokiem przystosowanym do jazdy bez powietrza (tzw. wkładka run-flat) zachowała się idealnie do prędkości 155 km/h a opona przecięta i napompowana pracowała idealnie dłuższy czas przy prędkości 180 km/h! To prędkość, z którą najprawdopodobniej jechało bmw. Testy dowiodły, że pomimo przecięcia bieżnika na wylot powietrze utrzymywało się w oponie. - Opona nie uległa uszkodzeniu, a na zewnątrz nie było śladów zużycia - mówił nam wtedy Marek Hermach, prezes ośrodka. 

Zdaniem poznańskich ekspertów, przyczyny wybuchu prezydenckiej opony są złożone - najprawdopodobniej mogło nałożyć się kilka fatalnych zbiegów okoliczności. By to wyjaśnić potrzebne są bardzo szczegółowe badania. Z doświadczenia specjalistów ze Stomilu wiadomo bowiem, że tak rozlecieć się może opona np. źle naprawiona, powodem może być też wada fabryczna opony a nawet działania specjalnej wkładki pax, która ma chronić ją przed przebiciem.

By ustalić faktyczne przyczyny zdarzenia trzeb, zdaniem specjalistów a zbadać warunki serwisowania, montażu, wartości ciśnienia, parametry wytrzymałościowe opon i warunki opisane w dokumentach homologacyjnych. 

Po naszej publikacji prokuratura w Opolu zdecydowała się sięgnąć aż po dwa naukowe instytuty: Przemysłowy Instytut Motoryzacyjny z Warszawy i właśnie Ośrodek Stomilu z Poznania.

Powołani biegli mieli wyjaśnić kwestie techniczne pojazdu: geometrii kół, działania czujników ciśnienia w oponach, stan opon i kwestie przyczyn uszkodzenia opony. Ich opinie, w tym uzupełniające wpłynęły do opolskiej prokuratury pod koniec ubiegłego roku, ale śledczy nie ujawniają ich wyników.

Wiadomo tylko, że największą zagadką śledczych i biegłych jest dziś czujnik ciśnienia w prawym tylnym kole, którego opona eksplodowała. To on pokazuje kierowcy na desce rozdzielczej że opona ma niskie ciśnienie i należy się zatrzymać. Według ustaleń CLKP taki sygnał kierowca bmw dostawał na deskę. Ma to kolosalne znaczenie dla oceny odpowiedzialności za wypadek.

Choć śledztwo trwa rok - nikomu nie przedstawiono zarzutów. Prokuratura bada sprawę bardzo szeroko, łącznie ze sprawdzeniem procedur przetargowych jak kupowano w BOR bmw w 2010 r.  Czy za zdarzeniem stał zawiniony błąd ludzki a jeśli tak kto za niego odpowiada, czy może był to splot kilku nieszczęśliwych zdarzeń, które złożyły się na fatalny finał? 

 To ważne, bo ustalenia opolskiej prokuratury pomogą wyeliminować w przyszłości błędy, które zagrażają bezpieczeństwu najważniejszych osób w państwie. Jak pokazuje wypadek z premier Beatą Szydło w Oświęcimiu wiedza o nieprawidłowościach w transporcie VIP-ów jest cenna bo może zaważyć o czyimś życiu.

Do czerwca ma zostać przedłużone śledztwo w sprawie ubiegłorocznego wypadku prezydenta RP Andrzeja Dudy. Dziś mija rok od zdarzenia. Co wiemy? Niewiele. Dogłębne wyjaśnienie incydentu z prezydencką oponą ma kolosalne znaczenie dla bezpieczeństwa najważniejszych osób w państwie. Jak widać po wypadku premier Beaty Szydło na tym polu jest jeszcze wiele do poprawienia.

4 marca 2016 r. podczas powrotu prezydenta  z Karpacza na autostradzie A4 niedaleko Opola w prezydenckiej limuzynie strzeliła opona. Samochód wiozący Prezydenta RP wypadł z trasy. Życie prezydent, który nie miał zapiętych pasów, uratował doświadczony kierowca z 20-letnim stażem. 

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Polityka
Jacek Sutryk: Rafał Trzaskowski zwycięzcą debaty w Warszawie. To czołówka samorządowa
Polityka
Czy w Polsce wróci pobór? Kosiniak-Kamysz: Zasadnicza służba wojskowa tylko zawieszona
Polityka
Dlaczego Koła Gospodyń Wiejskich otrzymywały pieniądze z Funduszu Sprawiedliwości?
Polityka
Przeszukanie domu Zbigniewa Ziobry trwało prawie dobę
Polityka
„Nadzieja zdemobilizowanych”: nowy raport pokazuje ryzyka dla koalicji rządzącej