Przeciętny Kowalski zapłaci fiskusowi nieco mniej, ale opodatkowanie dochodu z biznesu w wielu przypadkach wzrośnie. Taka prawidłowość wynika z przepisów o podatkach dochodowych. Jak już pisaliśmy w środowej „Rzeczpospolitej", większe będą odliczenia z tytułu niektórych ulg w PIT. Dla biznesu większość zmian jest jednak mniej korzystna.
Nowe przepisy zwiększają limit wartości początkowej środków trwałych z 3500 do 10 tys. zł. Rozszerzają też ulgę na badania i rozwój. Pod hasłem uszczelniania systemu podatkowego wprowadzono jednak wiele ograniczeń w zaliczaniu różnych wydatków w koszty. Pojawi się też nowy „dochodowy" podatek od powierzchni handlowych. Przepisy o nim umieszczono w ustawie o CIT, ale obowiązek jego zapłaty pojawia się, nawet gdy firma nie wypracowuje dochodu.
Poważnie ograniczono koszty odsetek od pożyczek i kredytów – do 3 mln zł albo do 30 proc. zysku przed opodatkowaniem (tzw. EBITDA). Teoretycznie służy to zwalczaniu sztucznego kreowania kosztów poprzez pożyczki w grupach kapitałowych. Ograniczenia dotyczą też kredytów bankowych udzielanych na zwykłych rynkowych zasadach. Podobne ograniczenie dotyczy też wielu usług (w tym doradczych i reklamowych), a także wartości niematerialnych i prawnych (np. znaków towarowych) w transakcjach między powiązanymi firmami. Tu limit wynosi 3 mln zł albo 30 proc. EBITDA.
– Zmiany dotkną wielu podatników, zwłaszcza tych, którzy wypracowują niewielki zysk lub wręcz wykazują stratę – zauważa Anna Turska, doradca podatkowy, partner w kancelarii Ożóg Tomczykowski. Wyjaśnia, że przy niewielkim lub zerowym zysku zaliczek na podatek od nieruchomości handlowych nie będzie można odliczyć od ogólnej kwoty CIT. – W rezultacie w wielu przypadkach dojdzie do realnej podwyżki opodatkowania, choć stawki pozostaną formalnie bez zmian – zwraca uwagę ekspertka.
– Oprócz kilku pozytywów, jak zwiększenie limitu wartości początkowej środków trwałych, zmiany dla podatników w 2018 r. będą raczej niekorzystne. Ministerstwo Finansów w nadchodzącym czasie powinno przemyśleć uproszczenie systemu podatkowego i obniżenie podatków. Efekt dla budżetu i podatników będzie wówczas lepszy od lansowanego „uszczelnienia" – uważa doradca podatkowy Paweł Satkiewicz.