Zaległe długi trudno rozliczyć podatkowo. By wrzucić je w koszty, ich nieściągalność musi być odpowiednio udokumentowana. Czasami jednorazowe zaangażowanie komornika może nic nie dać. Potwierdza to jedno z ostatnich orzeczeń Naczelnego Sądu Administracyjnego.
Sprawa dotyczyła banku. We wniosku o interpretację wyjaśnił, że udziela kredytów, pożyczek, a także gwarancji i poręczeń spłaty kredytów i pożyczek, m.in. spółkom osobowym w rozumieniu kodeksu spółek handlowych. W praktyce zdarza się, że długi nie są regulowane, co zmusza bank do inicjowana postępowania egzekucyjnego.
Bank przyznał, że prowadzona na jego wniosek egzekucja komornicza nie zawsze prowadzi do odzyskania długu. Umarza się wtedy z urzędu postępowanie egzekucyjne.
Wnioskodawca wyjaśnił, że planuje zaliczyć nieściągalne wierzytelności do kosztów podatkowych. Do udokumentowania ich nieściągalności – od czego zależy m.in. prawo do kosztów – wykorzystuje postanowienie o bezskuteczności egzekucji z majątku dłużnika. Uważał, że w przypadku zalegających mu ze spłatami spółek osobowych, do skorzystania z prawa do kosztów wystarczy wszczęcie jednej egzekucji w stosunku spółki. Zwłaszcza że ze względów ekonomicznych, nie zamierza korzystać z odpowiedzialności subsydiarnej wspólników takiej spółki przewidzianej w art. 31 k.s.h.
Bank zauważył, że spółka osobowa wymaga dla swojego istnienia minimum dwóch wspólników. Absurdalnym byłoby zatem uznanie, że wrzucenie w koszty jej nieściągalnych długów wymaga każdorazowo wszczęcia i przeprowadzenia co najmniej trzech pełnych i kosztownych postępowań sądowo-egzekucyjnych. W ocenie banku przyjęcie takiej wykładni prowadziłoby do zaburzenia równowagi ekonomicznej transakcji. I stawiałoby pod znakiem zapytania sens starań o zaliczenia nieściągalnej wierzytelności do kosztów uzyskania przychodów.