Jeszcze niedawno władze skarbowe były bezradne wobec grup kapitałowych, które dzięki umiejętnemu transferowi dochodów znacznie redukowały swój podatek dochodowy. Żonglując cenami między podmiotami powiązanymi, można wyprowadzić dochód z jednej spółki, kupując od powiązanej np. drogą usługę doradztwa w zarządzaniu, znacznie w ten sposób zwiększając koszty i zmniejszając podstawę opodatkowania.
Czas swobodnego manewrowania na tym polu już jednak minął. Sprawy cen transferowych są bowiem coraz lepiej znane kontrolerom.
O rosnącej sile fiskusa świadczą wyniki działań urzędów kontroli skarbowej, które udostępniło „Rzeczpospolitej" Ministerstwo Finansów. W swoich kontrolach badają one, czy poziom cen stosowanych między powiązanymi podmiotami nie odbiega od cen rynkowych. O ile jeszcze przed kilku laty nakładały z tego tytułu dodatkowe zobowiązania na łączne kwoty najwyżej kilku- kilkunastu milionów złotych rocznie, o tyle w 2016 r. ta kwota skoczyła już do ponad 166 mln zł. Ubiegły rok oznaczał też znaczne zwiększenie kwot doszacowań dochodu i zmniejszenie strat, które wykazywali podatnicy.
Tegoroczne wyniki mają być jeszcze lepsze. Jak przewiduje MF, w pierwszym półroczu 2017 r. udało się zakwestionować straty podatkowe wykreowane przez podatników za pomocą cen transferowych na kwotę 917 mln zł. To sporo, zważywszy, że w całym ubiegłym roku było to 458,6 mln zł.
Budżet może realnie zarobić nieco mniej, bo wielu podatników będzie kwestionowało ustalenia kontroli w sądach. Widać jednak wyraźnie: skarbówka wydała wojnę przerzucaniu dochodów w celu optymalizacji podatkowej.