Obrót tzw. pustymi fakturami, które nie dokumentują rzeczywistych transakcji, to nadal dość powszechne zjawisko także w polskim obrocie gospodarczym. Świadczy o tym liczba spraw, które trafiają na wokandy sądów administracyjnych.
Oczywiście zjawisko jest naganne, ale to nie oznacza, że oszust z automatu pozbawiony jest wszelkich praw. Potwierdza to sprawa podatniczki, którą w środę zajmował się Naczelny Sąd Administracyjny.
Kobieta została przyłapana przez skarbówkę na oszustwie. Kontrolerzy ujawnili, że w rozliczeniach PIT za 2007 r. ujmowała w kosztach wydatki wynikające z fikcyjnych faktur, tj. takich, które nie dokumentowały faktycznych zdarzeń gospodarczych. Zawyżenie kosztów z tego tytułu wyniosło ponad milion złotych. Kwota ta stanowiła ok. 1/3 wszystkich kosztów uzyskania przychodów wykazanych przez podatniczkę w rozliczeniu podatku za cały 2007 r.
W związku z ustaleniami fiskusa u podatniczki powstało ponad 400 tys. zł długu. Kobieta postanowiła ratować sytuację i wystąpiła o rozłożenie gigantycznej zaległości podatkowej na 60 rat i umorzenie odsetek od niej.
Naganne zachowanie
Urzędnicy jej odmówili. Ustalili, że nie wystąpił obiektywnie rozumiany ważny interes podatnika lub interes publiczny. Sytuacja finansowa nie nosi bowiem znamion wyjątkowo trudnej. Dodatkowym argumentem dla fiskusa okazały się okoliczności powstania długu. W jego ocenie udzielenie ulgi właśnie podatniczce, która unikała płacenia podatków poprzez wykazywanie w kosztach oraz w złożonym zeznaniu zawyżonych (o 50 proc.) kosztów, byłoby sprzeczne z interesem publicznym. Tak samo jak rezygnowanie przez budżet państwa z odsetek i czasowo z samego podatku należnego od podatniczki, której egzystencja nie zostanie zagrożona w wyniku ich uiszczenia.