Pracodawcy dbający o żołądki załogi mają twardy orzech do zgryzienia. Fiskus czasami chce podatku od fundowanych posiłków, np. w czasie pracy na nocnej zmianie. Czasami zaś potwierdza, że obiad w trakcie wykonywania służbowych obowiązków, np. spotkania z klientem, nie jest dla zatrudnionego żadną korzyścią.
Spójrzmy na dwie wydane pod koniec czerwca interpretacje. O pierwszą wystąpiła spółka z o.o., która zatrudnia pracowników w systemie zmianowym. Daje im karty na jedzenie z automatu (np. pierogi albo krokiety). Są doładowywane co miesiąc do 190 zł.
Pierogi na nocce
Spółka twierdzi, że pracownicy nie uzyskują z tego tytułu przychodu. Powołała się na wyrok Trybunału Konstytucyjnego (sygn. K 7/13) dotyczący nieodpłatnych świadczeń. Określono w nim, jakie kryteria muszą być spełnione, aby zakwalifikować przekazywane pracownikowi świadczenie jako jego przychód. Powinien z niego korzystać dobrowolnie, bez żadnego przymusu. Musi przynieść mu korzyść w postaci powiększenia aktywów lub uniknięcia wydatku, który musiałby ponieść. Korzyść ta powinna być wymierna i przypisana indywidualnie. Świadczenie musi służyć pracownikowi, a nie pracodawcy.
Zdaniem spółki ten ostatni warunek nie jest spełniony, ponieważ zapewnienie posiłków dla pracowników jest w interesie pracodawcy. I to z paru powodów. Po pierwsze, prawidłowe odżywianie wpływa na ogólne samopoczucie i wydajność zatrudnionych osób. Po drugie, pracownicy nie tracą czasu na szukanie jedzenia na mieście. Po trzecie, mają poczucie, że pracodawca zapewnia im wysokie standardy zatrudnienia, co wzmacnia ich lojalność. Po czwarte, spożywanie posiłków w zakładzie służy integracji i budowaniu dobrej atmosfery. Po piąte, są to zwyczajowo przyjęte dania, nie można więc uznać, że otrzymują coś specjalnego.
Spółka zaznaczyła też, że skoro oczekuje od zatrudnionych pracy w trybie zmianowym, także w porze nocnej, to musi zapewnić prawidłową jej organizację, w tym zagwarantować możliwość skorzystania z ciepłych posiłków.