Fiskus zgadza się na rozliczenie w firmowych kosztach najróżniejszych zakupów. W „Rz" z 19 stycznia br. opisywaliśmy przypadek blogerki piszącej o stylu życia. Skarbówka potwierdziła, że wydatki na bilety do kina i na koncerty pomniejszą jej przychód.
Urzędnicy nie zawsze tak ochoczo akceptują koszty, a jeśli już to robią, zaznaczają, że opierają się na twierdzeniach podatnika, które można później zweryfikować.
– Wszystko zależy od indywidualnego profilu firmy. Może się okazać, że po zapoznaniu się z nim, prawie żaden koszt nie będzie dziwił, o ile faktycznie spełnia warunki związku z przychodem i nie jest wprost wymieniony w ustawie jako wydatek, który nie może być kosztem – przekonuje Grzegorz Grochowina, menedżer w KPMG w Polsce. Zastrzega, że nie oznacza to, że wystarczy założyć bloga o szerokiej tematyce, by w kosztach rozliczyć wszystko.
– W przypadku kontroli trzeba będzie znaleźć przekonujące uzasadnienie dla każdego wydatku. Wpis kulinarny raz na miesiąc na zapomnianej stronie internetowej może być dla urzędników zbyt słabym argumentem na rozliczenie w kosztach codziennych zakupów spożywczych – tłumaczy.
Wystarczająco przekonującego wyjaśniania rozliczenia zakupu odzieży nie przedstawił np. konferansjer. Zarabiał też na artykułach o ubiorze.