Zła wiadomość dla inwestujących w spółki kapitałowe. Fiskus chce, aby obliczali wartość rynkową otrzymanych udziałów i płacili podatek, jeśli okaże się, że jest wyższa niż nominalna. Eksperci nie mają wątpliwości – to odkrywcze i nowatorskie podejście.
– Przez wiele lat ani podatnikom, ani urzędnikom nie przyszło do głowy, że tak można interpretować przepisy – mówi Konrad Turzyński, doradca podatkowy w kancelarii KNDP. – Teraz nagle skarbówka zmieniła poglądy i każe płacić podatek na wejściu do spółki. To cios w spółki kapitałowe.
– Przepis mówi wyraźnie: przychodem jest nominalna wartość udziałów (akcji) w spółce objętych za wkład niepieniężny. Wniesienie gotówki powinno więc być neutralne podatkowo – tłumaczy Łukasz Bączyk, doradca podatkowy w Crido Taxand. – Fiskus zaczął doszukiwać się jednak korzyści majątkowej, gdy nominalna wartość udziałów odbiega od rynkowej. Mówiąc prościej, gdy zapłacimy za udziały mniej, niż teoretycznie powinniśmy.
Niełatwo obliczyć, ile zyskaliśmy
– Załóżmy, że inwestor obejmie 10 proc. udziałów w spółce z o.o. za 10 tys. zł. Spółka jest warta milion zł. Kierując się logiką fiskusa, wychodzi na to, że uzyskał 90 tys. zł przychodu – mówi Konrad Turzyński. Podkreśla jednak, że taki przychód niezwykle trudno wyliczyć. – Metod wyceny spółki jest wiele, np. księgowa albo dochodowa. A przecież każda wycena jest szacunkowa, a wartość spółki niekoniecznie odzwierciedla wartość rynkową udziałów – tłumaczy Konrad Turzyński.
Wpisujemy do zeznania i liczymy według skali
– Każdorazowe szacowanie wartości udziałów to duży problem dla biznesu – mówi Łukasz Bączyk. – Na dodatek skarbówka chce, aby wyliczony przychód zaliczać do tzw. innych źródeł, co powoduje, że inwestor ostatecznie zapłaci podatek według skali, czyli nawet 32 proc.