Ograniczanie kosztów zatrudnienia może mieć przykre konsekwencje. Nie dość, że ZUS każe zapłacić zaległe składki, to jeszcze fiskus nie zgadza się na rozliczanie ich w podatkowych kosztach. A sąd potwierdził, że skarbówka ma rację.
– W ostatnich latach wiele firm, chcąc zaoszczędzić na składkach, przerzucało pracowników na inne umowy. Warianty były różne: począwszy od umów o dzieło poprzez zlecenia podpisywane z innymi podmiotami, skończywszy na przenoszeniu całego zespołu do innego przedsiębiorstwa, które go potem wynajmowało – tłumaczy Beata Hudziak, doradca podatkowy, partner zarządzający w kancelarii 8Tax. – ZUS jednak coraz częściej kwestionuje takie operacje, co kończy się z reguły naliczeniem zaległości w składkach.
Tak było w sprawie spółki z branży meblarskiej, która zawarła z inną firmą umowę o współpracy. Podczas kontroli ZUS okazało się, że usługi dla spółki wykonywali jej pracownicy, którzy u kontrahenta byli zatrudnieni na podstawie umowy-zlecenia. Kontrolerzy uznali, że trzeba za nich zapłacić zaległe składki.
Spółka wszystko płaci
Spółka nie kwestionowała ustaleń ZUS, skorygowała rozliczenia i uiściła zaległości. Chce zaliczyć je do podatkowych kosztów. Argumentuje, że jako płatnik wykonała swoje obowiązki. Wprawdzie ze zwłoką, ale wcześniej nie miała możliwości obliczenia i potrącenia składek, ze względu na brak dostępu do danych o wynagrodzeniach zleceniobiorców oraz do wypłacanych im z umów-zleceń pieniędzy. Nie mogła też dokonać potrąceń z umowy łączącej ją z kontrahentem. Spółka nie zamierza dochodzić zwrotu składek od pracowników. Byłoby to żmudne zajęcie, jest ich ponad 150, część pracuje już gdzie indziej, a z tymi, co zostali, nie chce pogarszać relacji.
Podkreśla, że błąd popełniony przy kwalifikacji umów oraz opóźnienie w zapłacie składek nie wyklucza możliwości uznania ich za koszt działalności. Są to bowiem tzw. wydatki pracownicze, związane z funkcjonowaniem firmy.