Czy po skandalach, które wstrząsnęły w ostatnich latach kolarstwem, sportami zimowymi i lekkoatletyką, czekają kibiców kolejne smutne wiadomości? Po wyeliminowaniu ze sportu Lance'a Armstronga i ukaraniu wielu zawodników rosyjskich może się okazać, że gdzie indziej nie jest lepiej.
Adam Peaty, jeden z najlepszych pływaków w stylu klasycznym ostatnich lat, udzielił dziennikowi „The Evening Standard” wywiadu, w którym wzywa władze światowego pływania do bardziej zdecydowanej walki z dopingiem. Brytyjczyk uważa, że wielu zawodników stosuje środki dopingujące i nie są wystarczająco ostro ścigani przez FINA.
Co powiedział Peaty, który na igrzyskach olimpijskich w Rio zdobył złoto na 100 m stylem klasycznym, a do tego dołożył kilka tytułów mistrza świata i Europy? Brytyjczyk przyznaje, że ciężko jest mu utrzymać się na szczycie, i że oprócz wielkiego wysiłku potrzebował do tego sporo szczęścia, bo rywale nie zawsze grają czysto.
Peaty twierdzi, że nawet wpadka dopingowa chińskiego mistrza olimpijskiego Sun Yanga (m.in. 400 m kraulem w 2012) nie była sygnałem ostrzegawczym dla FINA. Chińczyk za stosowanie trimetazydyny został zawieszony w 2014 r. przez rodzimą federację jedynie na trzy miesiące (środek wprowadzono na listę zakazanych substancji kilka miesięcy wcześniej). W tym czasie za pierwsze dopingowe przewinienie groziła dwuletnia dyskwalifikacja, a już kilka miesięcy później wydłużono ją do czterech lat.
Sprawę próbowano wyciszyć, za co skrytykowano władze FINA, m.in. dyrektora wykonawczego federacji Cornela Marculescu. Zawodnicy byli oburzeni. Sun Yang starł się z Australijczykiem Mackiem Hortonem na basenie rozgrzewkowym, a Francuz Camille Lacourt przekonywał, że próbki moczu chińskiego zawodnika miały kolor fioletowy. Te protesty miały miejsce dwa lata temu, podczas igrzysk w Rio (Chińczyk zdobył tam złoto na 200 m kraulem), ale od tego momentu nic się rzekomo nie zmieniło.