To ona pocieszała swoje córki, ona umacniała ich wiarę, ona wreszcie przekonywała je, że jej i ich historia została wyznaczona przez Opatrzność i jest najlepszą z możliwych.
Ta historia zaczęła się w 2009 roku. To wtedy w jej rodzinnej wiosce Ittanwali w Pakistanie, w której na 1500 rodzin tylko trzy były chrześcijańskie, Asia pracowała w polu. Chciało jej się pić, więc skorzystała z wody z pobliskich studni. To jednak jej muzułmańskie sąsiadki uznały za zanieczyszczenie wody i zażądały, by kobieta zmieniła religię i została muzułmanką. Asia odmówiła i wypowiedziała zdania, które stało się podstawą skazania ją na śmierć. „Wyznaję moją religię i wierzę w Jezusa Chrystusa, który umarł na krzyżu, aby zbawić ludzkość. A cóż uczynił twój prorok Mahomet, aby zbawić ludzkość?" – podkreśliła.
W zdaniu tym nie było nic, czego nie powinien wyznawać każdy chrześcijanin. To jedna z podstawowych prawd wiary. Ale nie dla jej sąsiadek, które natychmiast chciały ją zamordować. Asi udało się uciec z miejsca zdarzenia, ale kilka dni później została aresztowana, a rok później skazana na śmierć. Powód? Rzekome bluźnierstwo. „Ktokolwiek słowem, ustnie lub pisemnie, bądź przez działanie lub jakiekolwiek aluzje czy insynuacje, bezpośrednio bądź nie, sprofanuje święte imię Proroka Mahometa, będzie skazany na karę śmierci lub dożywotnie więzienie" – głosi artykuł 295c Pakistańskiego Kodeksu Karnego. Kłopot polega tylko na tym, że nie jest jasne, i to dla nikogo, czy słowa Bibi to rzeczywiście obraza proroka. Muzułmanie nie twierdzą przecież, że ich prorok zbawił świat. Opinia Asi Bibi jest więc, nawet z ich punktu widzenia, prawdziwa (jeśli pominąć wiarę w śmierć Jezusa na Krzyżu, w co wyznawcy islamu nie wierzą, uznając, że Jezus uciekł, a śmierć poniósł za niego kto inny).
Od momentu wydania wyroku (później potwierdzały go kolejne instancje, aż wreszcie Sąd Najwyższy przekazał ją do ponownego rozpatrzenia) kobieta przebywa w dramatycznych warunkach. Jej cela nie ma okien, zlewu, WC ani nawet jakiejkolwiek wentylacji, a jej szerokość wynosi tyle, ile wyciągnięte ramiona Asi Bibi.
Od wielu lat o uwolnienie Asi walczy wiele ludzi. Pisane są petycje, apelował o wolność dla niej nawet papież Benedykt XVI, a Franciszek spotkał się z jej rodziną. Nic się jednak nie zmienia. Kobieta nadal przebywa w więzieniu. Jeśli je opuści (co wcale nie jest bardzo prawdopodobne), to i tak będzie się musiała ukrywać, bo mieszkańcy jej wioski chcą ją zamordować bez żadnego wyroku.