Dominik Zdort o organizacjach pozarządowych: Polowanie na granty

Telewizja publiczna w swoich programach informacyjnych zajmowała się ostatnio kilkakrotnie tzw. organizacjami pozarządowymi. Pokazano kilka fundacji związanych rodzinnie ze znanymi politykami dawnej władzy, które otrzymywały sute wsparcie z państwowej kasy. Materiały były może nie szokujące, ale na pewno pouczające. Media niechętne „dobrej zmianie" owe informacje nazwały natychmiast nagonką.

Aktualizacja: 26.11.2016 16:55 Publikacja: 25.11.2016 00:00

Dominik Zdort

Dominik Zdort

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Do tej nagonki z przyjemnością się przyłączę. Wiem, że wiele fundacji robi dobre rzeczy, ale też całkiem sporo zawiązanych zostaje tylko po to, aby wyżywić grupę znajomych. A skoro tak, to zajmują się przede wszystkim „polowaniem na granty". W statucie zapisują cele swojego działania w sposób maksymalnie szeroki i występują o pieniądze gdzie się da. Czasem wręcz organizację pozarządową powołuje się dopiero wtedy, gdy pojawia się informacja o jakiejś sutej dotacji na pewną działalność.

Jednak bez wsparcia urzędniczo-politycznego dochody z takiej działalności mogłyby starczyć najwyżej na waciki dla pani księgowej z NGO (tak czasem nazywa się, używając angielskiego skrótu, tego typu organizację). Konieczny jest patron, który zagwarantuje, że grant trafi tam, gdzie trzeba.

Oczywiście ów patron z państwowej instytucji nie może mieć bezpośrednich związków z pracownikami fundacji – nie, nie, taka chamówa na obecnym etapie rozwoju demokracji byłaby niedopuszczalna. Ale przecież prezydent dużego miasta może dać grant fundacji, w której pracuje syn wiceministra, a wiceminister może odwdzięczyć się dotacją na fundację wnuczki prezydenta.

Tak, wiem, są konkursy. Także dlatego jest potrzebny ów patron. On może zagwarantować, aby o tym, że rozpisano jakiś konkurs, dowiedzieli się tylko ci, którzy mają się dowiedzieć. Także on dopilnuje, aby regulamin konkursu był napisany pod konkretną NGO. Skoro wiadomo, że wnuczka pana prezydenta jako jedyna w okolicach zna płynnie język maoryski, to do regulaminu grantu na promowanie polskiej kultury w rejonie południowo-zachodniego Pacyfiku dopisze, że konieczna jest znajomość angielskiego i maori...

Nie bądźmy dziećmi: tam, gdzie są rozdawane publiczne pieniądze, trafiają one do organizacji bliskich ludziom władzy. Tak było przez 27 lat III RP. Gdyby „dobra zmiana" chciała nie tylko odebrać granty bogatym i rozdać biednym (co samo przez się nie jest złe), ale naprawdę uzdrowić system NGO-sów, to powinna wprowadzić ustawowy, a najlepiej konstytucyjny, zakaz finansowania przez państwo i jego agendy organizacji pozarządowych. Skoro chcą być pozarządowe, to niech będą konsekwentne – niech się utrzymują z prywatnych darowizn. A państwo niech realizuje swoje cele przez instytucje państwowe – w końcu po to są powołane.

Na koniec uwaga, która w oczach niektórych postawi mnie w jednym szeregu z Władimirem Putinem. Otóż jeśli wprowadzimy zakaz finansowania NGO-sów z polskiego budżetu, to tym bardziej powinniśmy zakazać brania pieniędzy od rządów innych państw. A fundacja, która otrzymuje jakiekolwiek wsparcie spoza Polski, powinna być zobowiązana do pisania tego wielkimi literami pod swoją nazwą.

Dlaczego? W epoce wojny hybrydowej to chyba oczywiste.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Do tej nagonki z przyjemnością się przyłączę. Wiem, że wiele fundacji robi dobre rzeczy, ale też całkiem sporo zawiązanych zostaje tylko po to, aby wyżywić grupę znajomych. A skoro tak, to zajmują się przede wszystkim „polowaniem na granty". W statucie zapisują cele swojego działania w sposób maksymalnie szeroki i występują o pieniądze gdzie się da. Czasem wręcz organizację pozarządową powołuje się dopiero wtedy, gdy pojawia się informacja o jakiejś sutej dotacji na pewną działalność.

Pozostało 82% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Plus Minus
Bogaci Żydzi do wymiany
Plus Minus
Robert Kwiatkowski: Lewica zdradziła wyborców i członków partii
Plus Minus
Jan Maciejewski: Moje pierwsze ludobójstwo
Plus Minus
Ona i on. Inne geografie. Inne historie
Plus Minus
Irena Lasota: Po wyborach