Świat dowiedział się o istnieniu Ireny Sendlerowej po premierze filmu „Lista Schindlera", gdy grupa amerykańskich studentek postanowiła wystawić sztukę o Polce, która uratowała więcej Żydów niż główny bohater filmu Spielberga. Do tego doszła kampania zorganizowana przez MSZ, w której zamyśle historia Sendlerowej miała zrównoważyć straty wizerunkowe, jakie przyniosła Polsce publikacja książki Jana Tomasza Grossa o pogromie w Jedwabnem. Tyle tylko, że bohaterka nowej książki Anny Bikont nie jest łatwa do zaszufladkowania.
Bikont kreśli wielowymiarowy obraz, który pokazuje Sendlerową zarówno jako aktywistkę działającą przed wojną wśród bezrobotnych kobiet samotnie wychowujących dzieci, jak i osobę, która w czasie II wojny światowej wraz z grupą współpracowników ratowała Żydów – głównie dzieci, a po wojnie zwalczała antysemityzm.
Nie ma wątpliwości, że Sendlerowa była socjalistką (przed wojną sympatyzowała z Polską Partią Socjalistyczną, w czasie wojny należała do Robotniczej PPS) i miała pewną charakterystyczną dla tej grupy politycznej wrażliwość społeczną.
Książka Bikont bynajmniej nie jest jednak próbą budowania pomnika jej bohaterce. Autorce w wielu przypadkach udało się rozbić w pył budowany przed laty, także przez Irenę Sendlerową, mit. Wiele faktów opisywanych przez Sendlerową zweryfikowała negatywnie. Ten np., że jakoby po nagonce antysemickiej w 1968 roku jej dzieci były szykanowane i nie dostały się na studia; w rzeczywistości nie zdały po prostu egzaminów wstępnych. Zaskakuje też jej powojenny oportunizm i flirt z komunizmem. W 1947 roku wstąpiła do PPR, a potem była członkiem PZPR (pracowała m.in. w KC PZPR). Najprawdopodobniej była w partii aż do momentu jej rozwiązania. Pracowała też w Ministerstwie Zdrowia. Nie ma twardych dowodów na to, że – jak twierdziła – była prześladowana przez UB.
Jej życie osobiste niemal kompletnie się rozsypało; „Mąż był w oflagu, ukochany zaś w getcie" – pisze Bikont. Niewątpliwie była filosemitką, w czasie wojny i już po niej przekonaną, że żydowskie dzieci muszą dołączyć do swojego narodu.