Andrzej Nowak: Duma i zobowiązanie

Wyrywanie sobie rocznic przez skłócone obozy polityczne nie ma sensu - rozmowa z prof. Andrzejem Nowakiem, historykiem.

Aktualizacja: 11.11.2016 10:34 Publikacja: 10.11.2016 23:01

Andrzej Nowak: Duma i zobowiązanie

Foto: Fotorzepa, Darek Golik

Rz: Po co Polakom dzisiaj święta polityczne?

Jeżeli wyjrzymy poza nasze opłotki, to zobaczymy, jak intensywnie potrafią obchodzić swoje święta historyczne narody o ugruntowanej tradycji demokratycznej. Dam przykład Wielkiej Brytanii, gdzie miałem okazję raz w życiu spędzić 11 listopada. Brytyjczycy świętują tego dnia rocznicę zakończenia pierwszej wojny światowej. To święto upamiętniające tych wszystkich, którzy zginęli za imperium – a więc także żołnierzy poległych ostatnio w Iraku czy Afganistanie. Rząd, opozycyjni politycy gabinetu cieni oraz dama z torebką, czyli królowa, gromadzą się pod londyńskim Cenotafem – pomnikiem poległych w pierwszej wojnie światowej – i wspólnie oddają hołd bohaterom – ludziom, którzy w imię ciągłości dziejów swojej ojczyzny narazili życie. Ten element integrujący, wpisany w święta narodowe, jest szanowany w krajach, których mieszkańcy rozumieją wagę tej ciągłości – i to niezależnie od tego, jak oceniają bieżącą politykę rządu.

W Polsce przez minione 27 lat jednak nieraz mogliśmy usłyszeć, że historia nie ma znaczenia dla praktycznych wyzwań codzienności.

Tylko tam, gdzie podsyca się kompleksy, poczucie niedowartościowania, mamy do czynienia z lekceważeniem pamięci o przeszłości. I – tak jak się to zdarza w Polsce – lansowaniem tezy, że nie są potrzebne święta, dzięki którym możemy przeżywać historię naszej wspólnoty politycznej, dumę z osiągnięć i ofiary poprzednich pokoleń oraz płynące z tej dumy poczucie zobowiązania.

3 Maja czy 11 Listopada to rocznice odległych od nas wydarzeń, dlatego polscy politycy nie toczą o nie wojen. Inaczej jednak jest w przypadku rocznic porozumień sierpniowych.

Mamy problem wzajemnego wyrywania sobie rocznic przez dwa obozy, które dzielą w tej chwili Polskę. Jest to wyrywanie nieuprawnione – bo czy można powiedzieć, że rocznica porozumień sierpniowych należy do Andrzeja Gwiazdy albo Bogdana Borusewicza? Jest natomiast realny problem zdrady ideałów Sierpnia '80. Występuje on wtedy, gdy ktoś taki, jak prezydent Lech Wałęsa nie potrafi rozliczyć się ze swojej współpracy z SB. Wyciąganie tej postaci przez jeden z obozów na swój sztandar stwarza kłopot i daje argument obozowi przeciwnemu, który traktuje to jako sprzeniewierzanie się ideałom Sierpnia '80. Gdyby Lech Wałęsa zdecydował się pokajać przed milionami członków „Solidarności" – a dziesiątki tysięcy z nich zapłaciło za swoje zaangażowanie dużo większą cenę niż ten człowiek – wtedy byłaby to okazja do obniżenia temperatury tego fatalnego dla Polski sporu.

A rocznice wyborów z 4 czerwca 1989 roku? One też są wpisane w bieżącą walkę polityczną w Polsce...

Gorące emocje, jakie wywołuje pamięć o tym wydarzeniu, wynikają z tego, że bardzo wielu ważnych przedstawicieli obecnych elit politycznych było zaangażowanych w spór o znaczenie Okrągłego Stołu, który bądź co bądź doprowadził do 4 czerwca – a więc o znaczenie kompromisu z władzami, które wprowadziły stan wojenny. Natomiast niezależnie od tych rozważań warto się zastanowić nad jednym: czy to dobrze, czy źle, że spieramy się o historię przy okazji rocznic świąt. Kiedy temperatura sporów sięga wrzenia, to oczywiście jest to niszczące dla naszej wspólnoty. Ale zarazem sam fakt, że się o historię spieramy świadczy o nas dobrze, bo to oznacza, że się od niej nie odwróciliśmy i pokazuje, że zakorzenienie polskiego społeczeństwa wcale nie jest płytkie. Jeśli KOD sięga dziś do wzorów protestu opozycji z czasów PRL, to wygląda to często jak groteska. Bo porównywanie rządu Beaty Szydło do ludzi, którzy sprawowali władzę w Polsce w okresie gomułkowskim, jest jaskrawo nieprawdziwe. Ale jednocześnie KOD nakłada na siebie określony kostium historyczny i używa pewnych symboli, co może świadczyć o tym, że dzieje Polski zagarniają działaczy tej organizacji.

W czym się to przejawia?

Choćby w śpiewaniu Roty. Jeszcze parę lat temu była ona wyśmiewana jako coś anachronicznego. W ten sposób potwierdza się siła polskiej historii. Tym samym działacze KOD – których przynajmniej część jeszcze do niedawna głosiła kres jakiejkolwiek identyfikacji z polską przeszłością – sięgają do patriotycznego sztafażu historycznego, i to niezależnie od tego, jak głęboko go traktują. I to mi się bardzo podoba.

—rozmawiał Filip Memches

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Rz: Po co Polakom dzisiaj święta polityczne?

Jeżeli wyjrzymy poza nasze opłotki, to zobaczymy, jak intensywnie potrafią obchodzić swoje święta historyczne narody o ugruntowanej tradycji demokratycznej. Dam przykład Wielkiej Brytanii, gdzie miałem okazję raz w życiu spędzić 11 listopada. Brytyjczycy świętują tego dnia rocznicę zakończenia pierwszej wojny światowej. To święto upamiętniające tych wszystkich, którzy zginęli za imperium – a więc także żołnierzy poległych ostatnio w Iraku czy Afganistanie. Rząd, opozycyjni politycy gabinetu cieni oraz dama z torebką, czyli królowa, gromadzą się pod londyńskim Cenotafem – pomnikiem poległych w pierwszej wojnie światowej – i wspólnie oddają hołd bohaterom – ludziom, którzy w imię ciągłości dziejów swojej ojczyzny narazili życie. Ten element integrujący, wpisany w święta narodowe, jest szanowany w krajach, których mieszkańcy rozumieją wagę tej ciągłości – i to niezależnie od tego, jak oceniają bieżącą politykę rządu.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Plus Minus
Inwazja chwastów Stalina
Plus Minus
Piotr Zaremba: Reedukowanie Polaków czas zacząć
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Putin skończy źle. Nie mam wątpliwości
Plus Minus
Michał Szułdrzyński: Elon Musk na Wielkanoc
Plus Minus
Kobiety i walec historii