Jan Maciejewski: Gombrowicz wiedział, że bez formy świat osuwa się w chaos

"Spróbujcie mi uwierzyć, a zobaczycie, jak te moje dziwactwa i gierki zaczną się wam łączyć w całość organiczną i zdolną do życia. Spróbujcie ująć mnie najgłębiej. Słowo honoru, ja temu sprostam!". Nie uwierzyliśmy.

Aktualizacja: 01.10.2017 16:43 Publikacja: 29.09.2017 11:00

Jan Maciejewski: Gombrowicz wiedział, że bez formy świat osuwa się w chaos

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Gombrowicz swoim pisarstwem dał Polakom zajęcie na następne 300 lat. A my chcieliśmy pójść na skróty, dorobić mu gębę wroga polskości, błazna, ideologa postępu. Chciał Polaka z niego samego wyprowadzić, a my „za karę" wyprowadziliśmy jego książki z nich samych, spłaszczyliśmy je stosownie do naszych możliwości i potrzeb.

Dla konserwatystów Gombrowicz jest niestrawny, postępowcy próbują z niego przyrządzić danie niskokaloryczne. Jedni i drudzy są przyzwyczajeni do prostych recept, wykładania rzeczy kawa na ławę. A z Gombrowiczem tak się nie da. On chciał nas wytrącić z pewności siebie, żebyśmy mogli zbudować ją na mocniejszych fundamentach.

To dlatego ekscytowaliśmy się wydaniem jego sekretnego dziennika. Sprowadzenie pisarstwa Gombrowicza do parteru, odczytanie go w kluczu płytkiej psychoanalizy byłoby w końcu najprostsze. A on, przewidując tę bezradność, zabawił się z nami zza grobu, mówiąc przed śmiercią do swojej żony, żeby w razie pożaru domu ratowała tylko „Kronosa". Rzeczywiście, informacje takie jak: „La Plata. Dałem Florowi 1000 na maj. Niepokojące objawy, coś wycieka z członka. Nagroda Borgesa 5000 dols. Kupiłem pulower gruby", rzucają nowe, oślepiające światło na twórczość pisarza.

„Kronos" był bolesną lekcją. Mimo wszystko powinniśmy jednak coś z niej wynieść. Ogromna przepaść między sekretnym dziennikiem Gombrowicza a jego „jawnymi" „Dziennikami", być może najlepszą napisaną w naszym języku książką, to istota jego dzieła. Dzieła, które jest poświęcone stwarzaniu siebie. Grze, którą koniecznie trzeba podjąć, bo inaczej zostaniemy tacy, jacy jesteśmy, nasz brud zostanie pozbawiony łaski. Dopiero czytając „Kronosa", można było zrozumieć, dlaczego Gombrowicz tak głęboko związał swoje życie z pisarstwem. To ono dawało mu możliwość wzniesienia się ponad choroby weneryczne czy gruby sweter. Ponad wszystko to, co stanowi pułapkę doczesności, która odcina nas od dostępu do uwznioślającej łaski.

Gombrowicz, wbrew temu, co od dekad powtarzają nam w liceum nauczycielki języka polskiego, wiedział, że bez formy świat osuwa się w chaos, słowa zamiast łączyć, komunikować, rozpływają się w niezrozumiałym bełkocie. Ale wiedział też co innego – że pozostawanie za długo w kleszczach jednej formy ogłupia, obezwładnia i rozleniwia. Uosobieniem pułapki, jaką zastawia na nas forma, jest Fryderyk z „Pornografii", chyba najbardziej przerażająca postać stworzona przez Gombrowicza.

To człowiek, który robi wszystko jak należy, ale za bardzo. Wchłonięty przez rzeczywistość, wsobny. W scenie mszy odprawianej w grocholickim kościele dopasowanie Fryderyka do ram liturgii jest tak doskonałe, że aż bezosobowe. Udaje on modlitwę nie tylko przed światem, ale i przed samym sobą. Rytuał traci jednak sens, kiedy zamiast podmiotów napotyka po drugiej stronie bezosobową bierność. W ten sposób Fryderyk unicestwia mszę.

Gombrowicz nie był wrogiem polskości, tylko sposobu, w jaki jej doświadczamy. Naszej bierności, robienia wszystkiego jak należy, tylko że za bardzo. Tego, że zamiast bezustannie od nowa stwarzać i czynić sobie polskość poddaną, rozgaszczamy się w niej i gnuśniejemy. Chciał, żeby naprzeciwko polskości nie stało bezwolne stworzenie, tylko prawdziwy, żądny zmiany i ruchu podmiot.

„Kronosem" powiedział nam, że rzeczywistość jest nudna i beznadziejna. To w możliwości jej zaprzeczania, zmieniania, urabiania wedle własnej woli tkwi źródło łaski. Gombrowicz był przerażony naszym lenistwem; tym, że chcemy pozostać tacy, jacy jesteśmy. Wiedział, że kiedy się zatrzymamy, zgodzimy na samych siebie, zostanie nam już tylko doczesność, 5000 dolarów honorarium i klątwy rzucane przez Wenerę. ©?

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Gombrowicz swoim pisarstwem dał Polakom zajęcie na następne 300 lat. A my chcieliśmy pójść na skróty, dorobić mu gębę wroga polskości, błazna, ideologa postępu. Chciał Polaka z niego samego wyprowadzić, a my „za karę" wyprowadziliśmy jego książki z nich samych, spłaszczyliśmy je stosownie do naszych możliwości i potrzeb.

Dla konserwatystów Gombrowicz jest niestrawny, postępowcy próbują z niego przyrządzić danie niskokaloryczne. Jedni i drudzy są przyzwyczajeni do prostych recept, wykładania rzeczy kawa na ławę. A z Gombrowiczem tak się nie da. On chciał nas wytrącić z pewności siebie, żebyśmy mogli zbudować ją na mocniejszych fundamentach.

Pozostało 81% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Zanim nadeszło Zmartwychwstanie
Plus Minus
Bogaci Żydzi do wymiany
Plus Minus
Robert Kwiatkowski: Lewica zdradziła wyborców i członków partii
Plus Minus
Jan Maciejewski: Moje pierwsze ludobójstwo
Plus Minus
Ona i on. Inne geografie. Inne historie